Polak i Brazylijczyk zaczęli w środę, wygrali dwa sety, spadł deszcz, więc skończyli robotę w czwartek po secie trzecim, w słońcu. Łukasz Kubot i Marcelo Melo, mistrzowie z 2017 r., pokonali 6:4, 6:3, 7:5 Lukę Bambridge'a i Jonny'ego O'Marę.
Zasypianie z niedokończonym spotkaniem nie było problemem dla obrońców tytułu. Rywale skorzystali z dzikiej karty, lecz zderzenie z doświadczeniem Polaka i Brazylijczyka było za mocne. – Grałem sporo meczów dwudniowych, był nawet trzydniowy. Trzeba się z tym liczyć, gdy gra się do trzech wygranych setów. Braliśmy rano pod uwagę wszystkie warianty dalszego przebiegu meczu, bo rywale byli niebezpieczni. Dobrze, że wyszedł najbardziej korzystny. Nie traktujemy startu w Wimbledonie w kategoriach jakiegoś obowiązku. Cieszymy się każdą chwilą i staramy się przełożyć to na grę – mówił polski deblista.
Łukasz Kubot dopiero po zakończeniu meczu dowiedział się, że w kolejnej rundzie zagra z Marcinem Matkowskim i Jonathanem Erlichem. – Łatwo nie będzie, ale Polak awansuje do trzeciej rundy – brzmiał komentarz. W drugiej rundzie debla są też Alicja Rosolska i Abigail Spears.
Odpadł Marin Cilić (nr 3). Przegrał z Guido Pellą 6:3, 6:1, 4:6, 6:7 (3-7), 5:7. Mecz był także dwudniowy, ale zapas dwóch setów Chorwatowi nie wystarczył. – Wczoraj grałem świetnie, dziś nie. Zabrakło dokładności, straciłem parę łatwych punktów – brzmiało tłumaczenie.
Wczesna porażka Wawrinki może nie była zaskakująca, w końcu Szwajcar to rekonwalescent, ale najpierw pokonać Grigora Dimitrowa, by potem przegrać 6:7 (7-9), 3:6, 6:7 (6-8) z kwalifikantem Thomasem Fabbiano – to dziwi. Wściekły „Stan the Man" nie bardzo chciał cokolwiek wyjaśnić podczas konferencji, potwierdził tylko, że fizycznie czuje się doskonale.