To życiowy sukces 25-letniej Switoliny, która w turniejach wielkoszlemowych nigdy nie zaszła dalej niż do ćwierćfinału. Ale nie oznacza to, że tytuł dostał się w ręce uzurpatorki.
Ukrainka zwyciężała w 13 turniejach cyklu WTA, a w poniedziałek będzie czwartą tenisistką światowego rankingu. Trzy czołowe miejsca zajmują Simona Halep (nieobecna w Singapurze z powodu kontuzji) oraz Karolina Woźniacka i Andżelika Kerber (odpadły w rozgrywkach grupowych).
Tenis Switoliny nie jest porywający, staje się ciekawszy, gdy porzuca ona zachowawczą taktykę i przejmuje inicjatywę. Robi to jednak niezbyt często, ponieważ brak jej uderzenia, którym mogłaby kończyć wymiany. Nie znaczy to jednak, że jej grę ogląda się bez przyjemności, szczególnie gdy gra tak jak w trzecim secie finału ze Stephens, gdy wyszła na prowadzenie 3:0, potem prawie dała się doścignąć, by w końcowych gemach ostatecznie uciszyć rywalkę.
Wiele wymian było bardzo długich i Switolina lepiej wytrzymała ten sprawdzian, choć po drodze do finału prawie wszystkie jej mecze były trzysetowe (poza grupowym pojedynkiem z Petrą Kvitovą).
Tegoroczny turniej Masters nie wzbudził takiego zainteresowania jak dawniej, ponieważ zabrakło w nim gwiazd działających na wyobraźnie tych, którzy tenis traktują trochę jak sport i trochę jak show.