Można było zakładać, że to Agnieszka będzie bliżej sukcesu, chociaż nikt nie lekceważył Zwonariowej (24. WTA), przed trzema laty dziewiątej tenisistki świata. Jednak mecz w Moskwie tylko w dwóch pierwszych gemach dał nadzieję na równą walkę.
Agnieszka zaczęła mocno, wygrała własnego gema serwisowego, miała dwie szanse na prowadzenie 2: 0. Nie udało się i rządy na korcie objęła Rosjanka. Przez kolejną godzinę nie zdarzyło się nic, co by mogło zmienić ten stan. Zwonariowa grała mocniej i dokładniej, pewnie wygrywała wymiany, nie dawała czasu i miejsca na grę techniczną, którą lubi Agnieszka. Nie miała chwili niepewności.
– Pomimo porażki nie mogę mieć do córki pretensji – powiedział „Rz” Robert Radwański. – Robiła, co mogła, lecz tym razem sukces nie był możliwy. Zwonariowa zagrała znacznie lepiej niż w meczu z Amelie Mauresmo.
Zapał Rosjanki chyba najlepiej tłumaczy to, że gra po długiej przerwie. Od połowy kwietnia leczyła kontuzję ręki, na korty wróciła dopiero we wrześniu na US Open.
Starsza z sióstr Radwańskich (33. WTA) zdobyła w Moskwie 60 punktów rankingowych, to oznacza awans o dwie – trzy pozycje. Przed Agnieszką jeszcze start w równie dużym jak Kremlin Cup turnieju w Zurychu (tam jednak nie ma pewnego miejsca w głównej drabince, jest piąta na liście zgłoszonych do zaczynających się jutro eliminacji) oraz od 22 października w Linzu (600 tys. dol.).