To niemal koniec polskich emocji w Melbourne. Niemal, gdyż do ćwierćfinału turnieju juniorów awansował Jerzy Janowicz po zwycięstwie 6:3, 6:3 nad Tajem Kittypongiem Wachiramanowongiem. W singlu i deblu juniorek odpadła Katarzyna Piter.
Rywalką Hantuchovej w półfinale będzie Ana Ivanović, która pokonała 7:6 (7-3), 6:4 Venus Williams. Do kolejnego sukcesu wielkoszlemowego zbliża się Roger Federer. Szwajcar zwyciężył 7:5, 7:6 (7-5), 6:4 Jamesa Blake’a i zagra z Novakiem Djokoviciem. Serb był znacznie lepszy od Davida Ferrera, wygrał 6:0, 6:3, 7:5.
Trzeba oddać co należne Danieli Hantuchovej. Znalazła z trenerem dobrą taktykę na mecz z Polką i potrafiła wszystkie zalecenia przekuć w czyn. Zaczęła bojowo, od dobrych serwisów i dokładnej gry po liniach i tak skończyła, dokładając staranność do każdego odbicia, także w drugiej godzinie spotkania. Nie zdarzyły się jej żadne humory, nie miała pretensji do wiatru lub sędziów, nawet wtedy, gdy już w piątym gemie pierwszego seta dostała ostrzeżenie za zbyt długie składanie się do serwisu, albo wtedy, gdy ogłoszono, że system śledzenia piłek znany jako „jastrzębie oko” przejściowo uległ awarii.
Słowaczkę napędzał głód sukcesu po pięciu latach wielkoszlemowej posuchy oraz pamięć o jesiennej porażce z Radwańską. Polka pomogła przeciwniczce w rewanżu, zwłaszcza w pierwszym secie, gdy za rzadko podejmowała ryzyko ostrzejszej gry. Odepchnięta za linię końcową biegała z narożnika w narożnik, udane obrony można było policzyć na palcach jednej ręki. Widok Agnieszki nurkującej bezradnie za zbyt szybkimi piłkami stał się głównym motywem meczu.
Gdy Polce nie udawał się pierwszy serwis, z drugim Hantuchova radziła sobie bez trudu. Miernik prędkości pokazywał 111, 115 km/godz., to niewiele.