Sensacją dnia była porażka liderki światowego rankingu Serbki Any Ivanović z Francuzką Julie Coin (188. WTA) 3:6, 6:4, 3:6. Mecz trwał godzinę i 57 minut. Doskonale serwująca 25-letnia Coin (pięć asów) wygrała go za trzecim meczbolem.
Pierwszy set meczu Agnieszki Radwańskiej przebiegał błyskawicznie. Piłka po piłce Polka zbliżała się do wygranej do zera. Mariana Duque Marino, ranking 125. WTA, dostawała bolesną nauczkę, że odwaga i silny forhend to za mało na wielkie wyniki.
Kłopoty Polki zaczęły się na początku drugiego seta. Prowadziła 2:0, Kolumbijka wreszcie wygrała gema i w przerwie poprosiła o pomoc lekarza. Potrzebowała go do zmiany opatrunku lewej stopy. Zaczęło się cięcie bandaży, smarowanie, pudrowanie, zakładanie nowych plastrów.
Radwańska bez widocznego powodu zaczęła nagle przegrywać z kulejącą rywalką. Może czekanie ją rozbroiło, może to była drzemka, fakty były niepokojące: płynął gem za gemem, a na tablicy wyników widać było niemoc Polki. Przy stanie 3:5 nastąpił kolejny zwrot akcji, nagle uderzenia tenisistki z Krakowa stały się równie skuteczne jak w pierwszym secie, przez trzy kolejne gemy trzeba było bić brawa Polce. Tie-break zaczęła dobrze i już nie pozwoliła sobie na żadne wpadki.
W następnym meczu zagra z Dominiką Cibulkovą (nr 18 w turnieju), zwinną blondynką z Bratysławy, coraz bardziej widoczną w turniejach WTA. Grały dwa razy, oba mecze wygrała Agnieszka Radwańska. W 2006 roku na kortach ziemnych w Budapeszcie 6:4, 6:0, ale wiosną tego roku w Dausze po wielkim boju 6:4, 6:7 (1-7), 6:4.