Agnieszka Radwańska była trochę zdziwiona. Godzina z kwadransem jak na mecz trzeciej rundy Wielkiego Szlema to mało, tylko trzy stracone gemy też.
Zapewne Polka pamiętała wiosenny bój z Cibulkovą w Dausze, tam grały trzy długie sety, w każdym o wyniku decydowały pojedyncze piłki, czasem nawet odrobina szczęścia. Może dlatego tenisistka z Krakowa wyszła na kort chmurna i pełna determinacji. Pierwszy gem podpowiadał trudny ciąg dalszy – najpierw prowadzenie 40-0, potem stracone cztery punkty, wreszcie wymęczony sukces.
Było inaczej. Niewysoka Dominika Cibulkova wygrywa zazwyczaj dzięki waleczności, świetnemu poruszaniu się po korcie, szybkości i odwadze. W sobotę jej mocne strzały często nie były skuteczne, zawodził ją return, zwykle skuteczna broń na Radwańską.
Najlepsza polska tenisistka grała bardzo konsekwentnie. Żadnych kłopotliwych wymian, raczej spokojne wyczekiwanie na okazję, by zadać mocny cios. Ta chłodna postawa okazała się najlepsza z możliwych. Cibulkova trochę opanowała nerwy dopiero na początku drugiego seta, ale gdy w ósmym gemie serwowała i przegrała trzy kolejne piłki, porażka stała się nieuchronna.
Prowadzenie 5:3 i serwis Radwańskiej wystarczyły, by Słowaczka wywiesiła białą flagę (przegrała za trzecim meczbolem). – To nie był tak łatwy mecz, jak mogło się zdawać. Wydaje mi się jednak, że tym razem to ja zagrałam bardzo dobrze od początku do końca. Nie pozwoliłam Cibulkovej na wiele. To był mój najlepszy mecz w tegorocznym turnieju – mówiła starsza z sióstr Radwańskich.