Chwilę po przylocie Woźniackiej na kortach Legii przeprowadzono losowanie. Obok polskiej Dunki kolorowe krążki wyciągały Marion Bartoli i polska Kanadyjka Aleksandra Woźniak. Skojarzyły w pierwszej rundzie Martę Domachowską i Katarzynę Piter.
Rozstawione z nr. 1 i 2 zaczynają grę od drugiej rundy. Karolina Woźniacka spotka się z Poloną Hercog (Słowenia) lub Angelique Kerber, polską Niemką. Rywalką Rosjanki Jeleny Dementiewej zostanie Woźniak lub tenisistka z eliminacji. Broniąca tytułu Rumunka Alexandra Dulgheru trafiła na Katerynę Bondarenko, młodszą z ukraińskich sióstr.
Emocje losowania skończyły się szybko, ale Karolina Woźniacka mimo zmęczenia porozmawiała chwilę z dziennikarzami. – Kostka już nie boli. Oklejamy ją taśmą, ale ze zdrowiem wszystko jest w porządku – mówiła. Dodała także, że start w Warszawie jest dla niej ważny, ewentualne zwycięstwo i pokazanie się polskim kibicom też. Ojciec tenisistki zapewniał, że turniej tydzień przed grą w Paryżu wcale nie musi być tylko mocniejszym treningiem. – Karolina jest tenisistką, która nie powinna mieć długich przerw. Kilka mocnych meczów przed turniejem wielkoszlemowym da jej odpowiedni rytm, sprawi, że początek w Paryżu może być znacznie łatwiejszy – twierdził.
W sobotę rozpoczęły się eliminacje. Niektóre zagraniczne tenisistki nie przyjechały (m.in. Jelena Dokic), zwolniło się jeszcze kilka miejsc dla Polek, ale ta szansa nie została wykorzystana.
Z polskiej dwunastki po pierwszej rundzie została dwójka: Magda Linette i Anna Korzeniak. Obie jednak przegrały w niedzielę, jeszcze przed ulewą, która przerwała mecze. Linette z najwyżej rozstawioną Anną Czakwetadze (Rosja) 4:6, 6:4, 1:6, Korzeniak z Ukrainką Lesją Curenko 4:6, 5:7. Tyle dla przegranych dobrego, ile daje premia 660 dolarów (oraz 1 punkt rankingowy WTA) za jeden mecz w stolicy i 1230 dolarów (oraz 8 pkt) za dwa.