W Rosji byłaby Sofią Anną Aleksandrowną, ale skoro rodzice już w końcu lat 80. byli zdecydowani wyjechać za chlebem w świat, została Sonią lub Sonyą. Urodziła się jesienią 1998 roku w Moskwie, ale tylko dlatego, że tak było wygodniej zorganizować kilka miesięcy opieki z babcią. Potem rodzice, Aleksander Kenin z małżonką Swietłaną, ponownie wyjechali do USA, by dalej spełniać amerykański sen.
Sofia jest zatem córką nowojorskiego taksówkarza i pielęgniarki, którzy w pocie czoła, początkowo bez znajomości języka, odmieniali swój los. Najpierw na Brooklynie, potem w Queens, a gdy mieli już małą córeczkę – w Pembroke Pines na Florydzie.
Tenis pojawił się w życiu Sofii dość naturalnie – najpierw polubiła zabawę w odbijanie piłek o drzwi garażu, potem wymiany na podjeździe z ojcem. Pan Aleksander, trochę wiedziony instynktem, trochę zapałem ruchliwego dziecka zawiózł pięcioletnią dziewczynę do znanego trenera Ricka Macciego i usłyszał to, co każdy ojciec chciałby usłyszeć: że ma niesamowicie zdolną ruchowo córkę.
Nietrudno zgadnąć, że zobaczył w marzeniach Sofię tam, gdzie była Maria Szarapowa, Anna Kurnikowa i inne przybyłe z Rosji do Ameryki gwiazdy tenisa. Zapisał ją na zajęcia, wytrwale uczył się sam zawodu tenisowego ojca, pracował jeszcze więcej, by starczyło na opłaty i po amerykańsku zadbał, by o dzieciaku było głośno, by grała pokazówki ze sławami, była też obecna w gazetach, telewizji i internecie. Udało się, bo mała Sofia nie tylko miała dryg do rakiety, ale naturalną odwagę występów przed mikrofonem i kamerą.
Nie była to jednak łatwa droga, Aleksander Kenin powiedział kiedyś, że nawet jeśli w końcu się rodzinie powiodło, to wyrzeczenia i wysiłki były ogromne. W końcu dały efekty: Sofia wygrywała z rówieśniczkami w każdych amerykańskich rozgrywkach dziecięcych i młodzieżowych, od 10 do 18 lat. Została juniorką nr 2 na świecie, wygrała prestiżowy turniej Orange Bowl, nagrodą były m. in. zaproszenia na dorosły US Open, gdzie w końcu zderzyła się w 2017 roku z idolką, Marią Szarapową. Wtedy przegrała, ale znów wykorzystała chwilę, by było o niej głośno. W końcu w Nowym Jorku dobrze brzmi, że tata obiecał zakupy u Tiffany’ego, jeśli córka wygra pierwszy mecz.