Zaczęli debliści: Wesley Koolhof i Nikola Mektić pokonali Kevina Krawietza i Andreasa Miesa 6:7 (3-7), 7:6 (7-4), 10-7. Po nich na kort wyszli singliści, ci sami, którzy zagrali w finale rok temu: Stefanos Tsitsipas i Dominic Thiem. Wtedy po pasjonującym meczu i tie-breaku w trzecim secie wygrał Grek, teraz po równie zaciętych wymianach Austriak zwyciężył 7:6 (7-5), 4:6, 6:3.
Ostatni przed przenosinami do Turynu turniej Masters w stolicy Wielkiej Brytanii będzie inny niż jedenaście poprzednich. Koronawirus każe przyzwyczaić się do pustych trybun. Widzów zastąpiły niebieskie światełka, by choć trochę dawać złudzenie życia wokół błękitnego kortu. Przez lata w hali O2 zjawiało się codziennie – na obu sesjach, popołudniowej i wieczornej – ponad 30 tys. osób, więc smutek pustych krzeseł jest tym większy.
Tenisiści przeszli (i będą przechodzić) obowiązkowe testy na Covid-19, są zamknięci w hotelowej bańce, której opuszczenie bez poważnej przyczyny grozi surowymi konsekwencjami. Na korcie nie ma sędziów liniowych. System „Jastrzębie oko" rozstrzyga wątpliwości, co znamy już z US Open. Dzieci do podawania piłek są w maseczkach.
Wiele zmieniło się również w turniejowej kasie. Skala cięć jest poważna: 153 tys. dol. za udział w turnieju singlistów (w 2019 roku było 215 tys.), identycznie obniżona stawka za każde zwycięstwo grupowe, pozostający w rezerwie dwaj zmiennicy otrzymają za gotowość po 73 tys. (12 miesięcy temu – 116 tys.).
Zwycięstwo w singlowym półfinale oznacza premię 402 tys. dol. (było 657 tys.), wygrany finał to dodatkowo 550 tys. (było 1,354 mln).