Gauff zrobiła kolejny krok do wyleczenia kompleksów, w jakie mogły ją wpędzić mecze ze Świątek. Polka wygrała z Amerykanką siedem pierwszych pojedynków, przed WTA Finals ich bilans sięgnął wyniku 11:1. To jednak turniejowa „trójka” – w przeciwieństwie do mającej za sobą przed wizytą w Rijadzie 58 dni odpoczynku od tenisa wiceliderki rankingu – złapała ostatnio dobrą falę.
20-latka po nieudanych turniejach w Toronto, Cincinnati oraz Nowym Jorku zakończyła współpracę z trenerem Bradem Gilbertem i podczas azjatyckiego tournée, już z Mattem Dalym, odbudowała swój tenis. Wygrała w Pekinie, a w Wuhan dopiero w półfinale zatrzymała ją Aryna Sabalenka. Turniej mistrzyń otworzyła zaś pewnym zwycięstwem nad Jessicą Pegulą 6:3, 6:2 potwierdzając, że na swój trzeci z rzędu WTA Finals – wcześniej takiego wyczynu przed ukończeniem 21. roku życia dokonała piętnaście lat temu Maria Szarapowa – przyjechała z aspiracjami sięgającymi może nawet walki o tytuł.