Serb pokonał Czecha Tomasa Berdycha 6:3, 7:5. W tym spotkaniu Serb miał dość oczywisty plan – najpierw wygrać seta, co już oznaczało awans do półfinału (i koniec sezonu dla rywala). Druga część planu była równie jasna – wygrać szybko, by oszczędzić siły na sobotnią walkę o finał (niemal na pewno z Rafaelem Nadalem).
W półtorej godziny udało się zrobić jedno i drugie. Mecz nie był może porywający, bo Berdych, mimo wielu umiejętności tenisowych jednego nie umie na pewno – wygrywać tak ważne spotkania. W czwartkowy wieczór w hali O2 też dobrze zaczął, pokazywał akcje, po których Novak bił mu brawo, ale gdy napięcie wzrosło, to liczyła się zimna precyzja i spokój Djokovicia.
Czech skończył turniej z bilansem trzech porażek, czyli, jak niemal zawsze – w turnieju mistrzów największym mistrzem znów nie zostanie, czek na 167 tys. dol. tej świadomości nie osłodzi.
W piątek zakończenie gier grupowych. W deblu wiadomo – Marcin Matkowski i Nenad Zimonjić nie mogą stracić seta i muszą liczyć na podobne zwycięstwo liderów grupy Jeana-Juliena Rojera i Horii Tecau; szansa jest mała, tak samo jak wiara, że się uda.
W singlu ważniejszy jest drugi piątkowy mecz: Stana Wawrinki z Andym Murrayem (początek o 21.) – to spotkanie ma prostą fabułę: zwycięzca zagra w półfinale. Wcześniej w hiszpańskim starciu odrodzony Rafael Nadal będzie grać z nieco pognębionym Davidem Ferrerem. Jeden już ma awans, drugi gra tylko o dolary i odrobinę szacunku dla swego wytrwałego tenisa. Wbrew pozorom, też może być ciekawie.