Stankiewicz i Iga Świątek spotkały się przed rokiem. Trenerem nastolatki z warszawskiego Wilanowa był bowiem Tomasz Moczek, sparingpartner pięciokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych. – Poodbijałam z nią piłkę, porozmawiałam. Poczułam się wyróżniona i doceniona tym, że mogłam potrenować z najlepszą tenisistką na świecie – opowiada „Rz” Stankiewicz.
Świątek podziwia za przygotowanie motoryczne, poruszanie się na korcie i przygotowanie mentalne, ale porównań – a już takie się zdarzają – nie lubi. Są takie zawodniczki jak Świątek, które przebojem podbijają tenisowy świat. Inne karierę budują nieco wolnej, cierpliwie szukając swojego planu.
Monika Stankiewicz. Ćwierćfinał juniorskiego Wimbledonu przełomowym moment kariery
Stankiewicz należy do tej drugiej grupy, ona nawet przygodę z tenisem zaczęła przypadkowo. W Wilanowie powstał właśnie klub tenisowy i wraz z bratem, jako dzieci pełne energii, została przez rodziców zaciągnięta na kort. Miała wtedy siedem lat. Wozili ją również na Ursynów do klubu ST Tie-Break. Tam pod okiem Krzysztofa Waltera uczestniczyła w zajęciach ogólnorozwojowych.
Czytaj więcej
Iga Świątek w tym roku zagra nie w jednym, lecz w jeszcze dwóch turniejach. Polka ogłosiła, że weźmie udział w finałach drużynowych rozgrywek Billie Jean King Cup.
Już jako 10-latka pojechała na Smirkva Bowl w Chorwacji. Po dwóch latach regularnie uczestniczyła już w imprezach zagranicznych. Cierpliwie pokonywała kolejne szczeble. Wystąpiła w Mastersie do lat 16 w Monte Carlo, a w tym roku dotarła do ćwierćfinału juniorskiego Wimbledonu.