Przed meczem z Martą Kostiuk można było odczuwać pewien niepokój. To przecież dopiero drugi mecz liderki rankingu WTA na nawierzchni twardej w tej części sezonu. A innych nowych czynników, które zawsze wpływają na formę i grę, było jeszcze kilka – nowy kontynent, nowe piłki, nowe wyzwanie.
O tym, że trzeba się zaznajomić z nowymi warunkami Świątek przekonała się w pierwszym meczu w Cincinnati. Z Francuzką Varvarą Grachovą (69. WTA) wszystko szło dobrze, ale tylko do czasu. Polka prowadziła 6:0, 5:2 i nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Przegrała w tie-breaku drugiego seta. Na szczęście w kolejnym szybko się pozbierała i wygrała 6:2.
Iga Świątek – Marta Kostiuk. Polka do końca meczu zachowała koncentrację
Młodsza o rok Marta Kostiuk (21. WTA) to rywalka po której należało się spodziewać większych trudności. W tym roku balansuje na granicy pierwszej i trzeciej dziesiątki rankingu, a niedawno sięgnęła najwyższej 16. pozycji. Była w finale w San Diego i w Stuttgarcie, na igrzyskach olimpijskich odpadła z późniejszą finalistką Donną Vekić w ćwierćfinale, przegrywając w tie-breaku trzeciego seta.
Czytaj więcej
- Niektórzy nazywają Igę Świątek „skarbem narodowym”. To duży bagaż, który może odbierać szansę zrobienia czegoś dla siebie - mówi „Rz” psycholog sportu Daria Abramowicz.
W Cincinnati Ukrainka pokonała w pierwszej rundzie Belgijkę Elise Mertens (32. WTA), a w drugiej rewelację tegorocznego Wimbledonu Nowozelandkę Lulu Sun (62. WTA). Ze Świątek w karierze seniorskiej spotkała się dwukrotnie, za każdym razem – w tym w tym roku w Indian Wells – uległa, nie wygrywając nawet seta.