Korespondencja z Paryża
Świątek co tydzień rywalizuje o trofea, rankingowe punkty
oraz duże pieniądze i wie, że w tourze zawsze za chwilę jest ten kolejny turniej. Igrzyska są inne, bo odbywają się raz na cztery lata, więc medal to dobro
naprawdę rzadkie — zwłaszcza, gdy dorasta się w przekonaniu, że olimpijski sukces jest w sporcie osiągnięciem cenniejszym niż jakiekolwiek inne.
To dla 23-latki z Raszyna było wyjątkowym ciężarem. Walczyła o wymarzone złoto na kortach, gdzie panowała przez 1149 dni, odnosząc 25 kolejnych zwycięstw, a zatrzymała ją Qinwen Zheng, czyli tenisistka, którą wcześniej sześć razy pokonała.
Czytaj więcej
Polka miała ósmy czas eliminacji biegu na 100 metrów. Awans do finału, choć po nerwach, walczyli młociarze Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki
Świątek już po igrzyskach w Tokio powiedziała, że tenisiści także są ludźmi, a później wielokrotnie widzieliśmy, że za jej - jak to ujęła przed Roland Garros francuska „L'Equipe” - „deprymującym rywalki obliczu robota” kryje się pewna kruchość. Widzieliśmy tę delikatność także podczas turnieju olimpijskiego, gdy po porażce ze Zheng sprawiała wrażenie rozbitej na maleńkie kawałeczki.
Paryż 2024. Iga Świątek grała o olimpijski medal, ale kibiców na Philippe-Chatrier mecz nie rozpalił
Pierwsze akcje meczu ze Schmiedlovą wyglądały tak, jakby Świątek wciąż trawiła ten poprzedni pojedynek. Polka w trzech gemach popełniła siedem niewymuszonych błędów i przegrała własnego gema serwisowego. Było 1:2. Liderka światowego tenisa potrzebowała czasu, aby osiągnąć właściwy rytm.