Fani, którzy usiedli na trybunach kortu Philippe’a Chatriera, żeby obejrzeć rywalizację czterokrotnych mistrzyń turnieju Wielkiego Szlema, zobaczyli mecz heroiczny. Polka i Japonka rozpętały pod dachem burzę z piorunami, którą zachwycali się Andy Murray, Boris Becker czy Patrick Muratoglou.
Osaka wraca do tenisa po przerwie macierzyńskiej i pokonując w pierwszej rundzie Lucię Bronzetti wygrała swój pierwszy wielkoszlemowy mecz od 2022 roku, ale jej miejsce w drugiej „setce” światowego rankingu nie odzwierciedla poziomu gry. Teraz postawiła wszystkie karty na totalną ofensywę, dzięki czemu była blisko pokonania tenisistki, dla której paryskie korty są królestwem.
Japonka w trzecim secie przełamała serwis Świątek i przy wyniku 5:3 miała nawet piłkę meczową, ale wszystkie pozostałe gemy padły łupem obrończyni tytułu, choć sama Polka po spotkaniu przyznała: - Gdybym w tamtym momencie wierzyła, że mogę jeszcze wygrać, byłabym naiwna.
Czytaj więcej
Iga Świątek po meczu godnym wielkoszlemowego finału wygrała z Naomi Osaką 7:6(1), 1:6, 7:5, bo jest królową paryskiej mączki, a 15-tysięczny kort Philippe'a Chatriera to jej miejsce na ziemi.
Roland Garros. Dlaczego Iga Świątek poczuła się jak Rafael Nadal
Nasza tenisistka mogła poczuć się podczas tego meczu podobnie, jak dwa dni wcześniej w tym samym miejscu jej idol z dzieciństwa Rafael Nadal. Hiszpan był w losowaniu drabinki nierozstawiony i trafił na Alexandra Zvereva, czyli faworyta turnieju. Polka, mając przy nazwisku „jedynkę”, zmierzyła się zaś już w drugiej rundzie z Osaką, a więc najsilniejszą tenisistką spośród tych nierozstawionych.