O broniącej tytułu w Melbourne Arynie Sabalence wciąż można pisać, że gra w tenisa przewidywalnie i siłowo, ale nie można, że nieskutecznie. Piątą rywalkę w tegorocznym Australian Open pokonała tak, jak cztery poprzednie, bombardując bez wstrzymywania ręki serwisem i forhendem. Dla Barbory Krejcikovej, byłej mistrzyni Wielkiego Szlema w Paryżu, potrafiącej czynić z piłką tenisową znacznie więcej, ale z mniejszą mocą i szybkością, było to doświadczenie przykre.
Czeszka przegrała 2:6, 3:6, dołączając do listy tych, które mecz z Aryną chciałyby jak najszybciej zapomnieć. Co z tego, że raz czy dwa Krejcikova przełamywała podanie rywalki, kiedy o tym fakcie decydowała wyłącznie chwilowa dyspozycja (lub niedyspozycja) Białorusinki. Zatem Aryna wygrała, powiedziała, jak bardzo z tego powodu się raduje, a na dociekania mediów, skąd ta ostatnia seria dużych sukcesów, wspomniała o dojrzałości.
Aryna Sabalenka bez pytań o wojnę
– Myślę, że moje nowe nastawienie jest takie, że nie wariuję na korcie, nie spieszę się. Po prostu gram punkt po punkcie i tyle. Nie marzę, nie myślę o tym, co w ogóle chcę osiągnąć, o tym, ile turniejów wielkoszlemowych chcę wygrać i tak dalej. Myślę, że jestem dojrzalsza, starsza, jakkolwiek to nazwać. Myślę, że wszystko przychodzi z doświadczeniem, z porażkami, z trudnymi meczami – rzekła.
Czytaj więcej
Pierwszą parę półfinałową turnieju kobiet stworzyły Coco Gauff i Aryna Sabalenka. W ostatniej czwórce turnieju męskiego jest jak od lat Novak Djoković. Hubert Hurkacz zmierzy się z Daniiłem Miedwiediewem nie przed 3.30 tej nocy.
Ocena postawy Aryny na razie jest entuzjastyczna (pytań natury politycznej nikt jej w Melbourne nie zadaje), bo nikt inny tu nie wygrywa jak ona: pięć meczów, dziesięć setów, w każdym oddaje rywalce najwyżej trzy gemy, zwykle mniej (bilans gemów 60-16). Do tego Sabalenka awansowała do szóstego półfinału Wielkiego Szlema z rzędu, co się chętnie przypomina, kontrastując z faktem, że na początku kariery w 14 kolejnych startach wielkoszlemowych nigdy nie dotarła do ćwierćfinału. Krótko mówiąc, Sabalenka dziś już nie wymięka, nawet jeśli w tych pięciu półfinałach nie zawsze wygrywała. W czwartkowym półfinale zmierzy się z Coco Gauff, formalnie czwartą, ale uwzględniając w bieżącym rankingu WTA wczesną porażkę Jeleny Rybakiny, trzecią tenisistką świata. Dla niektórych ten mecz to przedwczesny finał, chyba słusznie, zwłaszcza jeśli spojrzeć na górną część drabinki, w której z rozstawionych pozostała jedynie Chinka Qinwen Zheng (nr 12 w turnieju).