Dobrze się oglądało Igę w tym finale. Grała bardzo pewnie, wykorzystywała każdą słabość rywalki, nie atakowała w każdej chwili spotkania, ale z błyskiem w oku wygrywała te piłki, które trzeba, by systematycznie powiększać przewagę nad Ludmiłą Samsonową i zdobyć piąte trofeum (w siódmym finale) w WTA Tour 2023.  

Historia obu setów była podobna – Samsonowa (22. WTA) potrafi bardzo mocno uderzać piłki, sprawnie porusza się po korcie, słowem ma narzędzia do walki na wysokim poziomie, ale nie miała jakiejś wyjątkowej broni w niedzielę, której mogłaby skutecznie użyć w starciu z Polką. Uznała, że będzie grać agresywnie, lecz to ryzyko opłaciło się jej słabo: popełniała wiele błędów, których suma dała dość szybką porażkę. Gra Polki stała w wyraźnym kontraście – Iga nie popełniała żadnych niepotrzebnych błędów, to przeciwniczka musiała grać perfekcyjnie, by zdobyć każdy punkt

Czytaj więcej

Polska nieco bliżej gry o Puchar Davisa

Iga Świątek, przez cały mecz bardzo opanowana i skoncentrowana na zadaniu, dopiero po ostatniej piłce pozwoliła sobie na upust emocji, może nawet uroniła parę łez wzruszenia, chociaż zna uczucia towarzyszące sukcesom całkiem dobrze. Po piątym turnieju wygranym w tym roku (i 16 w karierze) zbliżyła się do liderki rankingu światowego Aryny Sabalenki na dystans 465 punktów – tyle można odrobić w WTA Finals, chociaż nie jest to zadanie łatwe. W Pekinie Polka zarobiła 1,324 mln dolarów brutto, przypomniała też Chińczykom dwa dawne zwycięstwa Agnieszki Radwańskiej. 

Obecnie Iga zaplanowała przerwę w startach, wróci do gry dopiero 29 października w Cancun i na tym starcie zakończy sezon. Nie zagra zatem w listopadowych finałach drużynowych Pucharu Billie-Jean King. Ten obowiązek (wynikający również z reguł startu olimpijskiego w Paryżu) wypełni zapewne wiosną przyszłego roku.