Ostatnimi laty kanadyjskie przystanki WTA i ATP Tour to stała atrakcja tej części sezonu. Kanadyjczycy wpadli na niezły pomysł, by corocznie zamieniać miejsca startu pań i panów, zatem w latach nieparzystych tenisistki jadą do Montrealu, tenisiści do Toronto, za rok będzie odwrotnie.
Termin jest dobry – Wielki Szlem w Nowym Jorku blisko, w sam raz, by w mocnym towarzystwie wziąć należyty rozpęd do US Open. Gdyby nie poszło, to tydzień później jest możliwa poprawka w Cincinnati. Oba turnieje rozgrywane w tym samym terminie (7–13 sierpnia) pod ogólnym szyldem Canadian Open (wypełnionym także przez sponsorów tytularnych) mają zatem prestiżową rangę WTA/ATP 1000 i w obu stawka zwykle jest już mocna, choć niektórym trzeba więcej czasu na odpoczynek po trudach gry na wimbledońskiej trawie.