Pierwsze dni rywalizacji nie oddają oczywiście kondycji naszego tenisa, bo Iga Świątek wejdzie na kort dopiero we wtorek, a do turnieju nie zgłosiły się Magda Linette, ani Magdalena Fręch, czyli krajowa „dwójka” oraz „trójka”. Ubogo jest za ich plecami. Niedziela przyniosła cztery porażki Polek w kwalifikacjach, a poniedziałek - niepowodzenie Chwalińskiej w turnieju głównym.
21-latka po meczu przyszła usiadła przed dziennikarzami, ale układanie zdań przychodziło jej z trudem. - Myślę, że niczego mądrego nie powiem. Próbowałam, jak mogłam. Nie dało się chyba lepiej i nic na to nie poradzę - wyjaśniała z zaszklonymi oczami.
Czytaj więcej
Iga nieustannie uczy się nowych rzeczy i zaskakuje mnie mądrością. Cieszę się, że zaraziłem ją konsekwencją do sportu – mówi „Rzeczpospolitej” ojciec najlepszej polskiej tenisistki Tomasz Świątek.
Chwalińska jeszcze w 2017 roku grała ze Świątek w deblowym finale juniorskiego Australian Open, a później wygrywała turnieje ITF w Bytomiu, Grodzisku Mazowieckim i Warszawie. Powoli budowała karierę, aż w 2021 roku ją zawiesiła - przez depresję. Wróciła po kilku miesiącach, awansowała do drugiej rundy Wimbledonu, ale zniknęła ponownie. Tym razem zatrzymała ją kontuzja kolana.
Widzieliśmy na kortach Legia Tenis & Golf przy Myśliwieckiej, że odebrała porządne, tenisowe wykształcenie. Grała w pierwszym secie wszechstronnie, pokazywała nieprzeciętną technikę, ale z biegiem czasu traciła werwę, a błyskotliwość przyćmiewały coraz liczniejsze błędy.