Nie pytam. Mogę tylko się domyślać, ale taka wiedza nie jest mi do niczego potrzebna.
Ma pan poczucie, że gdyby była Brytyjką albo Amerykanką, to już dziś byłaby ustawiona do końca życia?
Pewnie tak – już przez samo to, że firmy są tam w stanie zaoferować większe budżety w ramach kontraktów z rodzimymi sportowcami. Wielka Brytania i Ameryka to wielkie rynki. Patrząc na wyniki niektórych zawodniczek oraz znając liczbę ich kontraktów reklamowych, śmiem twierdzić, że to też kwestia wyboru: bardziej skupiam się na sporcie czy monetyzuję pojedyncze sukcesy, maksymalnie wykorzystując zainteresowanie sponsorów.
Kariera Igi wciąż jest dopiero na początku? Bliżej jej do długowiecznych Rogera Federera oraz Rafaela Nadala czy niewykluczony jest scenariusz Ashleigh Barty, która wygrała trzy turnieje Wielkiego Szlema i jako 26-latka uznała, że tenis jest na chwilę, bo sport to nie wszystko?
Widzimy w tourze zawodniczki grające z werwą i wiarą oraz takie sprawiające wrażenie zmęczonych. Barty podobno była już sportem znużona. To rodzi pytanie, po co tak rywalizujemy: dla samego grania, dla pieniędzy, rodziny, wyniku? Mówimy o motywacji, stawianiu sobie kolejnych wyzwań. Najważniejszy jest cel – bez niego i życie nie miałoby sensu. Iga sama kiedyś powiedziała, że chciałaby zdobyć każdy tytuł wielkoszlemowy. Mogę więc powiedzieć, że jesteśmy więc w połowie drogi.
Rozmawiamy przy okazji BNP Paribas Warsaw Open. Dlaczego tegoroczny turniej jest wyjątkowy?
Zagramy na twardej nawierzchni, tzw. hard court. To korzystniejsze, bo większość zawodniczek po Wimbledonie, a przed wyjazdem do Ameryki Północnej, przestawia się właśnie na taką nawierzchnię. To istotne także dla Igi. Rok temu przejście z trawy na chwilę na ziemię było dla niej trudne. Korty wyglądają też bardzo atrakcyjnie.
Co z obsadą?
Dołączyła do niej przede wszystkim finalistka Roland Garros Karolina Muchova, która jest – obok Igi – najwyżej rozstawioną zawodniczką. Szkoda że swój udział po zwycięstwie w Wimbledonie odwołała Marketa Vondrousova, ale tyle gwiazd w turnieju takiej rangi chyba przeszłoby oczekiwania. Nie mam powodów do narzekań. Ranga się podniosła i wynika to także ze zmiany nawierzchni.
Iga jest dziś twarzą imprezy, ale chcielibyście raczej, żeby turniej sam w sobie znaczył więcej?
Nasz turniej nie jest turniejem Igi Świątek, ona jest jedynie uczestnikiem. Liczba punktów do zdobycia, czyli 280 za zwycięstwo, nie jest dla niej nadzwyczajnie kuszącą perspektywą. Impreza jest ważniejsza dla innych dziewczyn. Naszym celem od początku była pomoc polskim zawodniczkom w awansie rankingowym. Bardzo kibicowałem im rok temu i podobało mi się, jak dzielnie walczyła na kortach w Warszawie Maja Chwalińska. Teraz – oprócz Igi – w turnieju wystąpi na pewno właśnie ona oraz Weronika Ewald. Polska obsada jest w tym roku skromniejsza.
Dlaczego nie ma innych?
Nie mam na to wpływu. Nie znam planów innych polskich tenisistek, ale musiały mieć swoje powody. Żałuję i chciałbym aby – mając taki jeden turniej w roku – kibice mogli zobaczyć więcej naszych zawodniczek. Jak przystało na święto polskiego tenisa.
Ile kosztuje organizacja?
Budżet turnieju to około 6 mln złotych. Obejmuje pulę nagród, licencję oraz samą organizację.
Zawody rangi WTA 250 to szczyt możliwości?
Organizacja turnieju WTA 500 kosztuje dwa razy więcej. Nie wiemy, jak będzie wyglądała reforma cyklu, o której sporo się ostatnio spekuluje. Pytanie, czy w ogóle potrzebujemy turnieju wyższej rangi. Chyba niekoniecznie, bo ograniczyłoby to nam swobodę i skróciło drabinkę dla zawodniczek z dalszych miejsc, co utrudniłoby wsparcie dla Polek. Obecny format uważam za odpowiedni.
Turniej WTA Paribas Warsaw Open potrwa od 24 do 30 lipca. Impreza odbywa się na kortach Legia Tenis & Golf przy Myśliwieckiej 4. Transmisje w TVP Sport