Najpierw był półfinał, w którym oczami wyobraźni widzieliśmy Igę Świątek. Zamiast Polki na kort wyszła Elina Switolina, obecnie młoda ukraińska matka, która z racji mieszkania w Londynie i sytuacji w ojczyźnie trochę bliższa jest brytyjskim sercom niż Marketa Vondrousova.
Czeszka wygrała jednak 6:3, 6:3, demonstrując wszystkie zalety praskiej szkoły tenisa: rzetelną i bogatą technikę, dobre przygotowanie fizyczne oraz przywiązanie do sprawdzonych schematów taktycznych gry na trawie.
Czytaj więcej
Polskie sławy odpadły, Wimbledon jedzie dalej. W kobiecych półfinałach zagrają Elina Switolina z...
Switolina, chociaż wyraźnie mocniej wspierana przez publiczność, nie miała bojowości z meczu z Igą. Owszem – próbowała raz i drugi atakować, co nie bywało w przeszłości jej domeną, lepiej szło jej kontrowanie, lecz precyzji brakowało.
Vondrousova, trochę niedoceniana finalistka Roland Garros sprzed czterech lat i wicemistrzyni olimpijska z Tokio, umie atakować. To zresztą dość łatwe, gdy ma się mocną lewą rękę, świetne przygotowanie atletyczne, a także dobre sportowe geny po rodzicach i dziadkach.