Reklama
Rozwiń

Łukasz Kubot po zwycięstwie na Wimbledonie: Napisaliśmy historię

- Marzenie się spełniło - mówił polski tenisista po zwycięskim meczu deblowym w finale tegorocznego Wimbledonu.

Aktualizacja: 16.07.2017 04:30 Publikacja: 16.07.2017 00:28

Łukasz Kubot po zwycięstwie na Wimbledonie: Napisaliśmy historię

Foto: AFP

Co się czuje po takim finale, tylko radość, zmęczenie, czy ogromne spełnienie?

Łukasz Kubot: Nie wiem, co odpowiedzieć. Mówiłem na konferencjach prasowych, że każdy mecz jest inny, że to wciąż nowa karta. Kiedy dzień wcześniej zobaczyłem kort centralny, jakby prąd mnie poraził na ten widok. Wychodząc tutaj, już czujesz dumę, że tu jesteś. Tam gdzie marzyłeś, by kiedyś być. Myślałeś o tym trenując tenis. Wszyscy znają moją sytuację, jak trenowałem, jak musiałem wstawać o szóstej rano i jeździć rowerem na treningi. Teraz wiem tylko, że marzenie się spełniło.

Wszystkie te powody do chwały, wielkie zapisy w historii polskiego tenisa nie docierają w jednej chwili?

Zwycięstwo cieszy, ale z rangi tego zwycięstwa jeszcze chyba nie zdaję sobie sprawy. Może po powrocie do Polski dotrze. Wiem, że wykorzystaliśmy doświadczenie Marcelo, który był tu w finale. W Australian Open grałem w Robertem Lindstedtem, który wcześniej grał w trzech finałach i żadnego nie wygrał. Takie doświadczenia były bardzo cenne. Były emocje, z którymi każdy musiał sobie jakoś poradzić. Szczęście nam w końcu dopisało. Tak, napisaliśmy historię, ale jeszcze nie czuję jak wielką.

Ceni pan jednakowo wielkoszlemowy sukces w Melbourne i Londynie?

Tego nie da się porównać. Po prostu cieszą mnie oba te sukcesy. Teraz jestem myślami na korcie centralnym Wimbledonu, gdzie była fantastyczna atmosfera, ciarki przechodziły, ludzie klaskali, to co się działo po ostatniej piłce – nie do opisania.

Może pan dziś powiedzieć, że porzucenie gry singlowej, to był znakomity pomysł na dalszy ciąg kariery?

Decyzja o rezygancji z gry singlowej była bardzo trudna, czasem tego powodu jeszcze łza mi się w oku kręci – to była jedna z moich najważniejszych decyzji w życiu. Czasami jednak trzeba umieć słuchać ciała.

To jest czas, że może pan dziękować wielu ludziom. Komu szczególnie?

Oczywiście dziękuję Marcelowi, że za partnera wybrał właśnie mnie, ale w loży były właśnie osoby, które również wspomagały moją karierę. Nie było tylko mojej rodziny, bo za mocno przeżywała ten start, ale zawsze jest ze mną na dobre i na złe. Im wszystkim dedykuję to zwycięstwo. Chciałem podziękować panu Ryszardowi Krauzemu, który niesamowicie wspierał polski tenis. Byłem jednym z tych, który miał to szczęście, że skorzystał z tego wsparcia. Cieszę się, że w ostatniej chwili przyleciał Wojtek Fibak. Jego tenisowe uwagi zawsze ceniłem najbardziej. Że był tu jeden z tych ludzi, dzięki którym od 2005 roku występuję w klubie z Czech, TK Neride – pan Jaroslav Kalát. Chciałem też podziękować panu Andrzejowi Szarmachowi, który wspierał moją karierę na początku. Zapraszałem go, ale ze względów prywatnych nie mógł przylecieć do Londynu. Przede wszystkim jednak dedykuję ten sukces rodzinie – oni najlepiej wiedzą przez co przechodziłem, by być tutaj.

Ma pan już następne marzenia?

Chcę być zdrowym i żebyśmy dalej się dogadywali z Marcelo na korcie jak dotychczas. Na razie jednak nie chcę myśleć o nowych celach sportowych, chcę odpocząć. Wiadomo, wkrótce będzie Ameryka, korty betonowe, pojawią się kolejne marzenia. Teraz jest czas na to, żeby świętować.

w Londynie wysłuchał Krzysztof Rawa

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku