Po pierwszym meczu Igi Świątek z Greczynką Marią Sakkari zasadne było tylko jedno pytanie: czy 20-latka z Raszyna jest dobrze przygotowana do elitarnego turnieju, w którym gra pierwszy raz. I nie chodziło tylko o tenis, choć Świątek grała tak źle, że to też byłoby zasadne.
Sakkari wygrała 6:2, 6:4, a Polka przed ostatnią piłką meczu rozpłakała się, co nawet u pań nie zdarza się często. Zwykle w takich przypadkach pada sugestia, że przydałaby się pomoc psychologa, ale tym razem jest to zbędne, bowiem Daria Abramowicz towarzyszy tenisistce przez cały sportowy rok.
Sakkari to dla Igi bardzo trudna rywalka, przegrywała już z nią dwa razy, a na wysokości 1600 m nad poziomem morza gra się inaczej, ale to wszystko nie tłumaczyło w wystarczającym stopniu wydarzeń na korcie.
Kobiecy turniej Masters pokazuje Canal+ Sport, a męski można oglądać na sportowych antenach Polsatu.
Odpowiedź na pytanie, czy był to chwilowy kryzys, czy poważniejszy problem, miał przynieść drugi mecz, z Białorusinką Aryną Sabalenką. I przyniósł. Nie jest to wprawdzie odpowiedź, której towarzyszy zwycięstwo, ale porażka 6:2, 2:6, 5:7 pozostawiła już zupełnie inne wspomnienia.