W piątkowych, decydujących meczach grupy „Czerwonej", wbrew nadziejom, nie działo się zbyt wiele. Najpierw Naomi Osaka po pierwszym secie przegranym 3:6 musiała poddać mecz Kiki Bertens z powodu kontuzji lewego uda.
Japonka próbowała walczyć ponad pół godziny, konsultowała się z trenerem Saschą Bajinem, ale wysiłek poszedł na marne, polały się łzy rozczarowania, mistrzyni US Open zaliczyła pierwszy w karierze turniej mistrzyń – ale bez zwycięstwa.
Jej holenderska rywalka, również bez wcześniejszego doświadczenia w finałach WTA, przyznała po skróconym spotkaniu: – Nigdy nie jest łatwo wygrywać w ten sposób, ale trzeba przyjąć wynik jaki jest i skorzystać z dłuższej chwili odpoczynku. Zagra w sobotę z mistrzynią grupy „Białej" – Eliną Switoliną.
Awansowała także kolejna debiutantka – Sloane Stephens, która od kilku lat ma sposób na Andżelikę Kerber, pokonała ją już piąty raz z rzędu, tym razem 6:3, 6:3, przeszła rozgrywki grupowe bez porażki i podobnie jak Switolina wciąż może walczyć w Singapurze o maksymalną premię (2,36 mln dol.). W półfinale zmierzy się z Karoliną Pliskovą, w tym roku grały raz, w Madrycie, na kortach ziemnych, lepsza była Czeszka.