Polka umie grać z Rosjanką, nie bez przyczyny po sześciu spotkaniach prowadzi 4-2. Wie, że nie musi się bać jej serwisu, że dorównuje jej szybkością, przeważa przy siatce, trochę musi się martwić tylko wtedy, gdy sama słabo zaserwuje lub pozwoli rywalce na mocną grę z głębi kortu.
W środę na korcie centralnym Indian Wells ten bilans wzajemnych przewag i słabości wypadł nawet lepiej niż zazwyczaj. Słońce prażyło, palmy nie rzucały cienia, wiatr nie chłodził głów, a Radwańska zmuszała przeciwniczkę do biegania i nie ustąpiła w wymianach ani o krok.
Wygrała przede wszystkim dlatego, że świetnie wyczuwała grę rywalki. Umiała popsuć jej plany i prawie bezbłędnie realizować swoje. Taki spokój i pewność gry Agnieszki są najbardziej niebezpieczne. Wtedy nawet strata gema serwisowego nie musi oznaczać kłopotów, w następnym gemie wszystko jest do odrobienia.
Tak było w połowie pierwszego seta. W drugim to Rosjanka goniła, ale piłki i rakieta jej nie słuchały. Gdy na początku seta przegrała niezwykłą wymianę, w której było kilkanaście odbić zza końcowej linii, potem przebieżki do siatki, loby, skróty i co tylko jeszcze można sobie wyobrazić, chyba straciła wiarę.
Jeszcze walczyła, jeszcze się starała, ale trudno gra się w upale z Polką, która widzi, kiedy zagrać loba pod słońce, świetnie opanowała odbijanie piłek w obronie i ukarze za każdy brak precyzji lub niewłaściwy ruch.