Pierwszy półfinał był w 2006 roku w Luksemburgu, drugi w 2007 w Sztokholmie, gdzie Radwańska wygrała jedyny dotąd turniej WTA.
Luksemburg i Sztokholm to jednak turnieje drugiej połowy sezonu. Tak dobre wyniki na początku roku to w karierze Agnieszki coś nowego. Bilans sezonu 2008 ma znakomity: dziewięć meczów, tylko dwie porażki, w pierwszej rundzie w Hobart i w ćwierćfinale Australian Open.
W tajlandzkiej Pattai – mieście plaż i luksusowych hoteli – turniej jest rozgrywany na twardych kortach zbudowanych przy jednym z nich – Polka z każdym meczem gra coraz lepiej i jest oblegana przez łowców autografów.
W ćwierćfinale grająca przed własną publicznością Tamarine Tanasugarn właściwie ani razu poważnie Radwańskiej nie zagroziła. W drugim secie udało jej się wprawdzie przełamać serwis Polki i prowadzić 2:1, ale szybko przegrała dwa kolejne gemy i wszystko wróciło do normy.
Agnieszka świetnie grała w obronie, mądrze atakowała, była górą i w długich wymianach, i w szybko kończonych akcjach. W pierwszym secie aż do szóstego gema nie napotkała żadnego oporu. Dopiero przy prowadzeniu 5:0 przegrała dwa gemy, i to był koniec strat w tym secie. – Pierwsze gemy poszły błyskawicznie, ale Tamarine dopiero potem zaczęła grać naprawdę. Drugi set był dużo cięższy. Rywalka na początku robiła dużo błędów, a potem nagle przestała, stąd kłopoty. Ale to dobrze, potrzebowałam takiego impulsu – mówiła o meczu Agnieszka.