Po nocnej burzy chyba nikt się nie spodziewał, że będzie to tak piękny dzień. Słońce od rana i mecze na wszystkich kortach.
Z Polek jako pierwsza grała Domachowska (73. WTA), już o 11.00, i trzeba powiedzieć szczerze, że zanim sędzia ogłosił jej zwycięstwo nad Paragwajką Rossaną de los Rios (89.) 3:6, 6:3, 6:1, przeżyliśmy chwile niepewności, jak to często z Domachowską bywa. Tenisistka z Warszawy zdobywała i traciła punkty seriami, w pierwszym secie była spięta i momentami bezradna w starciu z przeciętną rywalką. Paragwajka nie musiała robić nic, poza przebijaniem piłki na drugą stronę (prawdę mówiąc niewiele więcej potrafi), a Polka załatwiała za nią resztę.
W secie drugim po początkowej radości (3:0 dla Domachowskiej) wróciła niepewność, gdy dwa gemy wygrała de los Rios. Dopiero w końcówce tego seta i w decydującej partii polska tenisistka przyśpieszyła, a Paragwajka zgasła. – Gdyby nie nerwy, ten mecz byłby od początku taki jak w trzecim secie. Nie przeszkadzał Marcie wiatr, tylko sama sobie przeszkadzała, zanim w końcu zaczęła grać tak jak powinna – powiedział trener Polki Paweł Ostrowski. Który to już raz po meczu Domachowskiej trzeba cytować takie lub podobne słowa? Miejmy nadzieję, że teraz, gdy olimpijski start w Pekinie jest prawie pewny, w starciu z Jeleną Dementiewą zobaczymy dziś dziewczynę z Warszawy spokojną i pełną wiary, tak jak podczas styczniowego Australian Open.
Przeciwniczką Radwańskiej (nr 14) była Chorwatka Jelena Pandzić (189. WTA), w zawodowym tenisie mało znana i jak się okazało nie bez powodu. – To nie ta klasa i nie to tempo. Gdyby Agnieszka nie zdekoncentrowała się w pierwszym secie, oddałaby jeszcze mniej gemów. Ale i tak był to świetny mecz mojej córki, która nie jest już Turczynką tylko prawdziwą paryżanką – mówił Robert Piotr Radwański nawiązując do ostatniego sukcesu w Stambule, który sprawił, że Agnieszka tak późno przyjechała do Paryża. Ale zwycięstwo nad Pandzić i tak było błyskawiczne – 6:2, 6:0.Następną rywalką Radwańskiej będzie Francuzka Alize Cornet lub Argentynka Gisela Dulko (ich mecz przerwano przy stanie 3:3 w trzecim secie z powodu zapadających ciemności).
– Wolałabym grać z Dulko, wygrałam z nią już łatwo w tym roku. Obie najlepsze wyniki osiągają na kortach ziemnych. Mecz z Francuzką byłby podwójnie trudny, bo jest jeszcze publiczność. Niełatwo mnie przestraszyć, ale nie lubię, gdy tenisowy stadion zamienia się w piłkarski – mówiła najlepsza polska tenisistka, której celem – coraz bardziej realnym – staje się awans do pierwszej dziesiątki rankingu WTA.