Świąteczny weekend Agnieszka spędzi w podróży z Dauhy. Już w poniedziałek ma się poddać w Krakowie zabiegowi prawego nadgarstka, który nie daje jej spokoju od igrzysk w Pekinie.
Zabrała w podróż powrotną do Polski dobre wspomnienia z Kataru i trochę prezentów. Przede wszystkim czek na 200 tysięcy dolarów za nagłe zastępstwo w grupie białej mistrzostw WTA za Wierę Zwonariową i zwycięstwo nad Azarenką w ostatniej rundzie spotkań. Coś od siebie obiecała jej też Caroline Wozniacki, jedna z najbliższych przyjaciółek sióstr Radwańskich, dopingująca ją z rodziną podczas meczu.
Agnieszka pokonując Azarenkę 4:6, 7:5, 4:1 dała Wozniacki awans do sobotniego półfinału (zagra w nim z Sereną Williams, a Venus Williams z Jeleną Janković). Zrobiła to po najbardziej dramatycznym pojedynku dnia, ponad 2,5-godzinnej męczarni Azarenki, która płakała z bólu, aż przysiadała, gdy łapały ją skurcze, brała przerwy na masaż i okładanie lodem, ale nie chciała się poddać. Zrobiła to dopiero, gdy przegrywała 1:4 w trzecim secie i nie była w stanie biec dalej. Tak zakończyła mecz, w którym po zwycięstwie w pierwszym secie, w drugim prowadziła już 5:2. Ale skusiła los, pozwalając, by Agnieszka przejęła kontrolę nad sytuacją. A Polka, gdy raz złapała rytm, zaczęła grać znakomicie. Próbowała skrótów, lobów, raz nawet smecza tyłem. Bawiła się, nie mając nic do stracenia, mile zaskoczona, że w ogóle dostała w Dausze szansę gry i pomnożenia premii – 50 tysięcy dolarów za przyjazd w roli rezerwowej. Biegała po korcie z uśmiechem, wypoczęta, wreszcie bez bandaży i plastrów.
Tak też może wyglądać kobiecy tenis pod koniec roku, choć przykładów na to mieliśmy w Dausze niewiele. Zwłaszcza w grupie białej, nazwanej przez Wojciecha Fibaka szpitalną jeszcze przed startem turnieju.
Od oglądania niektórych meczów wszystko bolało. Najpierw płacząc z bezsilności wycofała się z Masters Dinara Safina, a potem zastępująca ją Zwonariowa, która w meczu ze słaniającą się na nogach Wozniacki musiała tamować krwotok z nosa, a skończyła pojedynek ze skręconą kostką.