Tak miało być: dwa mecze, dwa zwycięstwa. Radwańska osiągnęła cel znacznie łatwiej, zwyciężyła Japonkę 6:3, 6:0 w godzinę z niewielkim naddatkiem.
Kurumi Nara, choć to pierwsza rakieta Japonii (sławna Kimiko Date-Krumm, wiek znany redakcji, jest w kraju druga), nie pokazała wiele więcej niż kilka mocnych kontr i zapał do biegania za końcową linią. W drugim secie Polka oswoiła się z nawierzchnią, piłkami i rytmem odbić, więc zrobiła widzom efektowny pokaz technicznego tenisa.
Następną rywalką Agnieszki będzie Johanna Larsson. Sportowa biografia Szwedki nie jest przesadnie bogata – nr 70 w rankingu WTA, zwycięstw tyle samo, co porażek. Z Radwańską grała raz – w ubiegłym roku w Pucharze Federacji w Boras i przegrała 4:6, 1:6.
Janowicz wygrał z Japończykiem 7:6 (7-5), 2:6, 6:3, 7:5. Stracony set z niezbyt znanym rywalem nie cieszy, ale skoro Polak potrafił zrzucić z ramion stres i wygrać, to jest nadzieja. Problem w tym, żeby do 26 asów nie dokładać 13 podwójnych błędów serwisowych, i w tym, że następny rywal to Gael Monfils, który w dobrej formie potrafi wygrać z każdym.
Można mieć wątpliwości, że Francuz jest w pełni zdrowy. W pięciosetowym meczu ze zdolnym rodakiem Lucasem Pouille trochę cierpiał i trochę się oszczędzał. Gdy jednak zobaczył na tablicy wyników 0:2 w setach, poprawił się natychmiast. Z Janowiczem grał w 2014 roku w Metz i wygrał 6:3, 6:4, w asach 12-1.