Drugi tydzień sezonu na trawie przyniósł nieco więcej nadziei na polskie sukcesy w Wimbledonie. Matkowski z Zimonjiciem grali w niedzielę w Queen's Clubie dwa razy. Już dwie godziny po półfinale walczyli o tytuł z Francuzami – Pierre'em-Huguesem Herbertem i Nicolasem Mahutem, może dlatego przegrali dość wysoko 2:6, 2:6.
Polsko-serbska para jest razem od marca, była już w tym roku w finale w Madrycie i trzech półfinałach innych dużych turniejów. W Londynie potrafiła wygrywać nie tylko ze specjalistami, takimi jak Daniel Nestor i Leander Paes, ale też z bardzo silnymi singlistami połączonymi w pary: Stanem Wawrinką i Grigorem Dimitrowem oraz Johnem Isnerem i Samem Querreyem.
Niezłe informacje przyszły też z challengera ATP i WTA w angielskim Ilkley. Wprawdzie Michał Przysiężny i Paula Kania nie grali tam długo (on odpadł w pierwszej rundzie, ona w drugiej), ale Magda Linette po czterech zwycięstwach doszła do finału (wygrała po drodze m.in. z Niemką Anniką Beck, gra z nią była ostatnio przekleństwem sióstr Radwańskich), dopiero mecz o tytuł przegrała z Anną-Leną Friedsam 7:5, 3:6, 1:6.
Jeśli do tego dodać trzy niezłe mecze Jerzego Janowicza w Halle (tam po raz ósmy wygrał Roger Federer – niemiecki turniej to naprawdę królestwo Szwajcara), to może sezonu na kortach trawiastych nie trzeba będzie spisywać na straty tak jak wydarzeń na kortach ziemnych.
Tuż przed Wimbledonem został tenisistom nieduży turniej ATP w Nottingham, w którym w eliminacjach singla startował Łukasz Kubot – bez powodzenia. Przy stanie 6:7 (1-7), 0:1 poddał mecz Danaiowi Udomchoke z Tajlandii. Sław tam nie zobaczymy, ale mecze Hiszpanów – Davida Ferrera i Feliciano Lopeza – warte będą oglądania.