Pochodzący ze Szczecina zawodnik pojawił się na turniejowym obiekcie podczas wtorkowej sesji. Niemal natychmiast zostali o tym poinformowani dyrektor sportowy imprezy Leopold Korytkowski i supervisor Hans Jurgen Ochs. Dyrektor Korytkowski w towarzystwie ochroniarzy poprosili Kocyłę o opuszczenie obiektu.

Zdyskwalifikowany tenisista zastosował się początkowo do prośby organizatorów, ale zaraz potem przysłał pocztą elektroniczną wiadomość, że uczynili to bezprawnie i zapowiedział, że pojawi się podczas środowej sesji wieczornej. - Natychmiast skontaktowaliśmy się z ATP. Trochę to trwało, ze względu na różnice czasowe, bo czekaliśmy na odpowiedź z USA. Dostaliśmy wiadomość z uzasadnieniem, że postąpiliśmy właściwie - powiedział "Rz" dyrektor turnieju Krzysztof Bobala.

Jedyną wątpliwość supervisora budził fakt, że Kocyła nie znalazł się na liście zawodników, którzy są zdyskwalifikowani i mają zakaz wstępu na turnieje tenisowe organizowane przez ATP. W Szczecinie taka lista liczy 15 stron i rzeczywiście nie widniało na niej nazwisko ukaranego Polaka. Wynikało to jednak z faktu, że sprawa jest świeża. Informacja o dyskwalifikacji Kocyły i Piotra Gadomskiego federacja ogłosiła w ubiegłym tygodniu.Organizatorzy dostali więc aneks w którym dwaj tenisiści zostali już uwzględnieni. Kocyłę i Gadomskiego ATP zawiesiło za złamanie zasad tenisowego programu antykorupcyjnego. Zdyskwalifikowano ich odpowiednio za pięć i siedem lat, nakładając przy tym kary finansowe po 15 tys. euro. Licencję zawodniczą obu tenisistów zawiesił również Polski Związek Tenisowy. Gadomski już zapowiedział złożenie odwołania.

Zakaz wstępu na turnieje ATP to kolejna z kar. Organizacja chce w ten sposób pokazać, że bezwględnie walczy z korupcją. - Wiosną w Monte Carlo odbywał się kongres organizatorów turniejów tenisowych. Problemom korupcji poświęcony był cały dzień. ATP zatrudniło do walki z takimi przypadkami byłego pracownika Scotland Yardu. Poważnie traktują to zagadnienie - tłumaczy Bobala.