Mecz Radwańskiej z Muguruzą mógł się podobać, atrakcji w nim nie brakowało, choć Hiszpanka wyrosła na taką, która dość dobrze wie, jak radzić sobie z Agnieszką, to już czwarte kolejne zwycięstwo w ich rywalizacji.
Polskim kibicom najbardziej odpowiadał pierwszy set – prowadzenie 4:2 Garbine i piękne odwrócenie wyniku: 6:4 dla Agnieszki. Po tych wydarzeniach na kort wszedł nowy trener Muguruzy – Sam Sumyk, znana postać w tenisowym światku (przed laty prowadził z powodzeniem kariery Wiery Zwonariowej i Wiktorii Azarenki, nie wyszła mu tylko ostatnio krótka praca z Eugenie Bouchard), pocieszył i kazał twardo atakować – poskutkowało, choć nie bez zacięć.
Hiszpanka prowadziła już 4:6, 6:3, 5:1, gdy Polka raz jeszcze się zerwała, wygrała trzy gemy, przegrywając 4:5 miała piłkę na remis, zabrakło naprawdę niewiele, by odwrócić rezultat jeszcze raz. Nie udało się, Muguruza będzie w poniedziałek czwarta w rankingu WTA, no i zagra o drugi tytuł w karierze (wygrała wcześniej tylko w Hobart w 2014 roku).
Radwańska dzięki półfinałowi w Pekinie awansowała na szóstą pozycję w standardowym rankingu WTA, będzie szósta także w klasyfikacji Road to Singapore. Wiadomo, że Polka jeszcze nie ma pewności startu w ósemce Masters (tę pewność mają Simona Halep, Maria Szarapowa, Muguruza i Petra Kvitova), ale jest najbliżej tego celu z grona tych, które jeszcze się liczą w wyścigu.
Brakujące punkty spróbuje zdobyć od poniedziałku w kolejnym turnieju w Tianjin (poziom International, pula nagród 427 tys. dol., 280 pkt. rankingowych za zwycięstwo). – Wciąż gonię start w Singapurze, zatem gram dalej w Chinach, potem także w Moskwie – mówiła w Pekinie.