Łukasz Kubot: Trzeba pokonać siebie

Łukasz Kubot i Brazylijczyk Marcelo Melo są w finale Masters po zwycięstwie nad parą Ryan Harrison (USA) i Michael Venus (Nowa Zelandia) 6:1, 6:4. Polak pierwszy raz zagra o ten prestiżowy tytuł. Dla pary Kubot - Melo to już dziewiąty finał w tym sezonie (wygrali sześć), najcenniejszy był triumf w Wimbledonie.

Publikacja: 18.11.2017 14:44

Łukasz Kubot: Trzeba pokonać siebie

Foto: AFP

Mirosław Żukowski z Londynu

Przeciwnikami Kubota i Melo w niedzielnym finale (16.30 czasu polskiego) będą Fin Henri Kontinen i John Peers (Australia) lub Jamie Murray (Wielka Brytania) i Bruno Soares (Brazylia). Z tą ostatnią parą Polak i Brazylijczyk przegrali ostatni mecz w grupie, gdy mieli już zapewniony awans do półfinału.

Zwycięstwo nad triumfatorami tegorocznego turnieju Roland Garros i jedyną parą, która przeszła przez rozgrywki grupowe bez porażki, przyszło Kubotowi i Melo bez nerwów. Pierwszego seta wygrali łatwo, w drugim było już napięcie, ale przy stanie 4:4 nastąpiło jednak decydujące przełamanie serwisu i po chwili Kubot przy swoim podaniu zakończył mecz.

Po zwycięstwie Łukasz Kubot powiedział:

Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie i najważniejsze, że piątkowej porażce podnieśliśmy się, położyliśmy wszystko na stół i wyciągnęliśmy wnioski. Na pewno ważne było to, że przed ostatnim meczem w grupie wiedzieliśmy, że czy wygramy, czy przegramy, to przejdziemy dalej. Ale wiadomo - to biznes, punkty, pieniądze, koncentrowaliśmy się na każdym spotkaniu. W piątek graliśmy ostatni mecz, w sobotę pierwszy i było mało czasu na odpoczynek. Półfinał dobrze ułożył się od początku, przełamaliśmy serwis rywali już przy pierwszej szansie, gdy serwował Ryan Harrison. Potem skoncentrowaliśmy się tylko na swojej taktyce. W drugim secie utrzymywaliśmy podanie, i my i oni mieliśmy szanse na przełamanie. Nam się to udało za drugim razem, w dziewiątym gemie. To był przełomowy moment meczu.

Cieszy nas to, że dzisiaj w dwóch setach pokonaliśmy przeciwników i zrewanżowaliśmy im się za przegraną we French Open. Dobrze mieć obok siebie mieć takiego zawodnika jak Marcelo Melo, który przez lata kończy sezon tutaj, turniejem mistrzów.

Gramy w Londynie, gdzie jest Wimbledon, najbardziej prestiżowy turniej świata, tu jest tenisowa tradycja. Ludzie przychodzą oglądać debla, bo można zobaczyć akcje serwis-wolej, które teraz bardzo rzadko się widuje w grach pojedynczych.

Nie powiedziałbym, że pod koniec sezonu nic mnie nie boli, ja się po prostu o tym nie wypowiadam. Każdy z zawodników ma jakieś urazy i nikt o tym nie mówi, bo nie można mówić o słabych punktach. To jest koniec sezonu, najpierw trzeba pokonać siebie.

Tenis
Australia da się lubić. Magdalena Fręch gra dalej
TENIS
Australian Open. Hurkacz szuka wersji 2.0. Takiego meczu dawno nie zagrał
Tenis
Australian Open. Trudna noc polskiego kibica, nadzieje były większe
Tenis
Australian Open. Iga Świątek zagrała trochę rocka, ale nie wszyscy to widzieli
Tenis
Maja Chwalińska. Tenisistka inna niż wszystkie