Polscy hokeiści ma mistrzostwach świata. Grać z sercem i charakterem

Polscy hokeiści rozpoczęli mistrzostwa świata od niespodzianki. Zdobyli punkt w meczu z brązowymi medalistami sprzed roku Łotyszami, za porażkę 4:5 po dogrywce. Ich celem jest pozostanie w elicie, do której wrócili po 22 latach.

Publikacja: 13.05.2024 04:30

Mecz Polska–Łotwa. Na zdjęciu Mateusz Michalski i Oskars Batna

Mecz Polska–Łotwa. Na zdjęciu Mateusz Michalski i Oskars Batna

Foto: PAP/Jarek Praszkiewicz

Kiedy Polacy po raz ostatni występowali wśród najlepszych, Krzysztofa Maciasia nie było jeszcze na świecie. W sobotę dwudziestolatek z Nowego Targu, który w 2017 roku wyjechał do Czech, by szkolić się w juniorskich zespołach HC Poruba, został wybrany najlepszym graczem w drużynie Biało-Czerwonych.

– Taki debiut w mistrzostwach świata elity to bardzo fajne uczucie, strzelić dwie bramki w hali, na której grałem cztery lata, to coś wspaniałego – mówił rozpromieniony po meczu z Łotwą. – Czułem się tu jak w domu i cieszę się, że mogłem pomóc drużynie. Emocje były bardzo duże. Byliśmy mocno nabuzowani. Nie robiliśmy głupich błędów i myślę, że wielu ludzi zaskoczyliśmy naszą postawą.

Czytaj więcej

Polacy wracają na mistrzostwa świata elity w hokeju. “Najważniejsze będą dwa mecze”

Polacy w turnieju są skazywani na pożarcie. Przed przyjazdem do Czech przegrali sześć sparingów z rzędu, po dwa razy ze Słowenią i Wielką Brytania oraz ze Słowacją i Danią. Wielu zagranicznych ekspertów typowało przed mistrzostwami, że Biało-Czerwoni nie zdobędą w nich choćby punktu. Zresztą i wśród polskich fachowców nie brakuje głosów, że sukcesem będzie, jeśli zakończą turniej bez dwucyfrowej porażki, bo nie są gotowi zagrać siedmiu spotkań w dziesięć dni na takiej intensywności, jaką narzucają rywale ze znacznie wyższej półki.

Mistrzostwa świata w hokeju. Polacy sprawili niespodziankę

W inauguracyjnej grze z Łotwą podopieczni słowackiego selekcjonera Róberta Kalábera pokazali jednak, jak wiele można zdziałać ambicją. Pierwsza tercja toczyła się pod dyktando faworytów. Łotysze, brązowi medaliści poprzednich mistrzostw, częściej strzelali, ale albo pudłowali, albo powstrzymywał ich nasz bramkarz John Murray. Tymczasem wspomniany Krzysztof Maciaś wykorzystał podanie Mateusza Michalskiego i zdobył gola.

Druga tercja dość szybko przyniosła wyrównanie, ale z każdą minutą Polacy grali coraz lepiej i zaczęli dominować na lodowisku, co przyniosło im bramkę Kamila Wałęgi. Łotysze wyrównali dopiero w trzeciej tercji i to jak na złość, grając w osłabieniu. Polacy jednak nie spuścili głów i na 12 minut przed końcem znów Maciaś, obecnie zawodnik kanadyjskiego klubu Prince Albert Raiders z młodzieżowej Western Hockey League, dał im prowadzenie 3:2.

Łotysze naciskali coraz mocniej i po niespełna pięciu minutach ponownie był remis. Gdy po kolejnych dwóch minutach po raz pierwszy wyszli na prowadzenie, wydawało się, że pięć minut przed końcem piękny sen Kopciuszka prysnął. Tymczasem Polacy raz jeszcze się zerwali i nieco ponad minutę później Mateusz Bryk pięknym strzałem doprowadził do remisu.

Czytaj więcej

Dlaczego Rudolf Rohaczek został zwolniony, ale pozostanie legendą

– Mieliśmy w głowach, że mało strzelamy albo szukamy czystych okazji. Tu będziemy ich mieć bardzo mało. Gramy przeciwko obrońcom walczącym lepiej niż ci, którzy są w naszej lidze – mówił zdobywca gola.

Emocje w Ostrava Arenie sięgały zenitu. Do odległej od polskiej granicy o raptem 20 kilometrów Ostrawy zjechało kilka tysięcy polskich kibiców. Sympatyków hokeja z Łotwy, kwaterujących ze względu na koszty głównie w Katowicach, było nie mniej. Wspólnie stworzyli kapitalną atmosferę.

Na pół minuty przed końcową syreną Łotysze otrzymali karę. Sensacyjny remis stał się faktem, a – co więcej – w dogrywce przez półtorej minuty Polacy mieli grać w przewadze. Nie umieli jej jednak wykorzystać. Gdy oba zespoły znów grały w równych składach – w dogrywce gra się trzy na trzy – Dominik Paś trafił w poprzeczkę. Rywale odpowiedzieli tym samym, aż w końcu w kolejnej akcji Kaspars Daugavins zdobył złotego gola, który dał jego drużynie zwycięstwo 5:4.

– Tą drogą musimy iść i szukać kolejnych punktów – mówił Róbert Kaláber. – Zbieramy doświadczenie na takiej imprezie, zabrakło go trochę w trzeciej tercji. Pokazaliśmy jednak, że stać nas na to, by się utrzymać. Powalczymy, przecież każdy mecz zaczynamy od wyniku 0:0.

Rywale mają umiejętności z silnych lig, my z Łotwą nadrabialiśmy zaangażowaniem, charakterem, sercem. Ten mecz pokazał jednak, że mamy szansę powalczyć z drużynami z elity. We wtorek gramy z Francją i z pewnością jest to przeciwnik, z którym możemy powalczyć o punkty na wagę utrzymania.

Cel Polaków: utrzymać się wśród najlepszych

Utrzymanie wśród najlepszych jest jedynym celem Polaków. W rankingu światowej federacji IIHF są notowani najniżej ze wszystkich uczestników, na 22. miejscu. Oprócz Francji jedynie Kazachstan, z którym zagrają na koniec, za tydzień w poniedziałek, wydaje się być jeszcze zespołem w ich zasięgu. Słowacja (mecz w środę), USA (piątek), Niemcy (sobota) i Szwecja, wydają się być poza nim. Z elity spadnie najsłabsza drużyna z tej ósemki.

Czytaj więcej

Pan Jaromir oszukuje czas

Punkt z Łotwą może okazać się bezcenny, nie można jednak zapominać, że w przeszłości Polacy już kilka razy dobrze zaczynali ważne imprezy, jak choćby mistrzostwa świata w Katowicach w 1976 roku, gdy pokonali ZSRR, czy igrzyska w Calgary, na których zremisowali ze Szwecją, by ostatecznie kończyć na tarczy. By tym razem było inaczej, zgodnie z hasłem imprezy „Heart of the game”, muszą we wszystkich meczach pokazać takie serce do gry jak z Łotwą.

Kiedy Polacy po raz ostatni występowali wśród najlepszych, Krzysztofa Maciasia nie było jeszcze na świecie. W sobotę dwudziestolatek z Nowego Targu, który w 2017 roku wyjechał do Czech, by szkolić się w juniorskich zespołach HC Poruba, został wybrany najlepszym graczem w drużynie Biało-Czerwonych.

– Taki debiut w mistrzostwach świata elity to bardzo fajne uczucie, strzelić dwie bramki w hali, na której grałem cztery lata, to coś wspaniałego – mówił rozpromieniony po meczu z Łotwą. – Czułem się tu jak w domu i cieszę się, że mogłem pomóc drużynie. Emocje były bardzo duże. Byliśmy mocno nabuzowani. Nie robiliśmy głupich błędów i myślę, że wielu ludzi zaskoczyliśmy naszą postawą.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sporty zimowe
Joe Biden nagrodzi Polkę. Magdalena Łuczak i jej amerykański sen
Sporty zimowe
Puchar Stanleya. Historyczny sukces Florida Panthers
Sporty zimowe
Koniec mistrzostw świata dla hokeistów z Polski. "Niedosyt, a nie rozczarowanie"
HOKEJ NA LODZIE
Dlaczego Polacy przegrali mistrzostwa świata i co dalej z reprezentacją?
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Sporty zimowe
Mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Krystian Dziubiński: Złość w nas kipiała