Kiedy Polacy po raz ostatni występowali wśród najlepszych, Krzysztofa Maciasia nie było jeszcze na świecie. W sobotę dwudziestolatek z Nowego Targu, który w 2017 roku wyjechał do Czech, by szkolić się w juniorskich zespołach HC Poruba, został wybrany najlepszym graczem w drużynie Biało-Czerwonych.
– Taki debiut w mistrzostwach świata elity to bardzo fajne uczucie, strzelić dwie bramki w hali, na której grałem cztery lata, to coś wspaniałego – mówił rozpromieniony po meczu z Łotwą. – Czułem się tu jak w domu i cieszę się, że mogłem pomóc drużynie. Emocje były bardzo duże. Byliśmy mocno nabuzowani. Nie robiliśmy głupich błędów i myślę, że wielu ludzi zaskoczyliśmy naszą postawą.
Czytaj więcej
Z natury jestem optymistą i wierzę, że uda się utrzymać. Może nawet bardziej wierzę w to, aniżeli wskazywałby potencjał naszego zespołu – mówi „Rz” Waldemar Klisiak, 127-krotny reprezentant Polski w hokeju i kapitan drużyny na mistrzostwach świata elity w 2002 roku.
Polacy w turnieju są skazywani na pożarcie. Przed przyjazdem do Czech przegrali sześć sparingów z rzędu, po dwa razy ze Słowenią i Wielką Brytania oraz ze Słowacją i Danią. Wielu zagranicznych ekspertów typowało przed mistrzostwami, że Biało-Czerwoni nie zdobędą w nich choćby punktu. Zresztą i wśród polskich fachowców nie brakuje głosów, że sukcesem będzie, jeśli zakończą turniej bez dwucyfrowej porażki, bo nie są gotowi zagrać siedmiu spotkań w dziesięć dni na takiej intensywności, jaką narzucają rywale ze znacznie wyższej półki.
Mistrzostwa świata w hokeju. Polacy sprawili niespodziankę
W inauguracyjnej grze z Łotwą podopieczni słowackiego selekcjonera Róberta Kalábera pokazali jednak, jak wiele można zdziałać ambicją. Pierwsza tercja toczyła się pod dyktando faworytów. Łotysze, brązowi medaliści poprzednich mistrzostw, częściej strzelali, ale albo pudłowali, albo powstrzymywał ich nasz bramkarz John Murray. Tymczasem wspomniany Krzysztof Maciaś wykorzystał podanie Mateusza Michalskiego i zdobył gola.