Reklama
Rozwiń

Curling w Pekinie. Koreanki marzą o półfinale. "Te igrzyska to prawdziwy relaks"

Gdy zdobyły srebro, były sensacją igrzysk w Pjongczangu. Później wstrząsnęły patriarchalnym społeczeństwem Korei Południowej, a w Pekinie znów walczą o podium.

Publikacja: 14.02.2022 21:00

Koreanki Kim Cho-hi (z lewej) i Kim Seon-yeong w Pekinie podczas meczu z USA

Koreanki Kim Cho-hi (z lewej) i Kim Seon-yeong w Pekinie podczas meczu z USA

Foto: Lillian SUWANRUMPHA / AFP

Wszystkie mają takie samo nazwisko, więc znajomi w szkole nazywali ich 5-osobową drużyną „Team Kim", ale to zbieżność przypadkowa. Mówiono o nich też „Czosnkowe dziewczyny", bo cztery pochodzą z rolniczego Uiseong, które słynie z produkcji czosnku – warzywo ma tam nawet pomnik, a jego kreskówkowa wersja jest maskotką regionu.

Panie Kim zwracają się do siebie, używając pseudonimów pochodzących od ulubionych potraw. Cztery lata temu wicemistrzyniami olimpijskimi zostały więc Stek (Kim Keyong - ae), Naleśnik (Kim Yeong-mi), Słoneczko - jajko sadzone (Kim Seon yeong), Annie - marka jogurtu (Kim Eun-jung) i Czekoladka (Kim Cho-hi). Koreańczycy je pokochali. Wystąpiły w kampanii reklamowej firmy LG, a Annie była tak sławna, że nie mogła w spokoju iść na spacer.

Wyznania wicemistrzyń olimpijskich na nowo obudziły dyskusję o patriarchacie koreańskiego sportu.

Słodko przestało być kilka miesięcy później, kiedy curlerki oskarżyły o psychiczną przemoc dwoje trenerów – Kim Min-jung i Janga Ban-seoka – oraz wiceprezesa tamtejszej federacji Kim Kyunga-doo.

Wyzwiska przez lata

„Chciałybyśmy kontynuować trening bez obecnych szkoleniowców, a także ich wpływu" – napisały w liście do przewodniczącego Koreańskiego Komitetu Sportowo-Olimpijskiego (KOC) Lee Kee-Heunga. – „Fakty są takie, że obecna trenerka podczas naszych przygotowań była właściwie nieobecna, a kiedy zgłaszałyśmy sprawę do federacji, byłyśmy obrażane".

Czytaj więcej

Znicz olimpijski zgasł? Pekin zaprzecza tym doniesieniom

Zawodniczki słuchały wyzwisk przez lata. Trenerzy zakazywali im podobno kontaktów z innymi sportowcami oraz używania mediów społecznościowych, wstrzymywali wypłaty, przywłaszczali premie i chcieli odsunąć od drużyny kapitan Kim Eun-jung na wieść o tym, że planuje założyć rodzinę. Wszyscy troje zostali dożywotnio zdyskwalifikowani, a jeden z trenerów i wiceprezes trafili za kratki.

– Kosztowało je to wszystko naprawdę dużo. Takie publiczne wystąpienie oraz oskarżenia w społeczeństwie, gdzie obowiązuje tak olbrzymi szacunek wobec starszych... Zrobiły coś niesamowitego – nie kryje kanadyjski trener pracujący z Koreankami Peter Gallant.

Przełamały strach

Wyznania wicemistrzyń olimpijskich na nowo obudziły dyskusję o patriarchacie koreańskiego sportu. Narodowa Komisja Praw Człowieka już w 2008 roku opublikowała raport, według którego przemoc psychiczna lub werbalna dotknęła cztery na pięć sportsmenek w wielu szkolnym lub studenckim. Wiele z nich było bitych: pałkami, kijami bejsbolowymi, rakietami do tenisa.

Bały się jednak zabierać głos. Ryzykowały odsunięcie od drużyny, nawet ostracyzm. „Kontrola trenerów nad sportowcami w Korei jest olbrzymia. Zawodniczki są rekrutowane w młodym wieku, zabierane ze szkoły, lokowane w akademikach. Wiele z nich jest przekonanych, że w przypadku porażki nie mają innej ścieżki kariery" – pisał „New York Times".

Koreanki podniosły głowę w tym samym czasie, kiedy amerykańskie gimnastyczki przerwały zmowę milczenia wokół Larry'ego Nassara.

Jeszcze w 2010 roku – według raportu KOC – co czwarta kobieta uprawiająca w kraju zawodowo sport padła ofiarą nadużyć. Osiem lat później liczba takich przypadków spadła podobno do czterech. Postęp nie był jednak tak znaczący, jak chciałyby władze, czego dowiodły wyniki sondażu opublikowanego w 2019 roku przez agencję prasową Yonhap.

Co trzecia koreańska sportsmenka padła ofiarą nękania, co dziesiątej przytrafiło się to w ciągu poprzednich dwunastu miesięcy. Jednocześnie tylko jedna na dwadzieścia zgłosiła sprawę urzędnikowi lub przełożonemu. Ankieta była pochodną sprawy trenera Cho Jae-beoma, który trafił na dziesięć lat do więzienia, bo przez wiele lat gwałcił łyżwiarkę Shim Suk-hee.

Ona, a także Stek, Naleśnik, Słoneczko, Annie i Czekoladka dały odwagę innym. Fala #MeToo dotarła także do Korei. Judoczki, zapaśniczki oraz taekwondzistki zaczęły opowiadać o nadużyciach, przemocy i gwałtach. Przewodnicząca krajowej Komisji Praw Człowieka Choi Young-ae zapowiedziała wielowątkowe śledztwo na niespotykaną wcześniej skalę.

Czytaj więcej

Igrzyska w Pekinie: Walijewa mogła przyjąć doping, ale wystartuje

Koreanki podniosły głowę w tym samym czasie, kiedy amerykańskie gimnastyczki przerwały zmowę milczenia wokół Larry'ego Nassara. Lekarz reprezentacji USA został skazany za molestowanie seksualne i wykorzystywanie nieletnich dzięki zeznaniom ponad setki kobiet, wśród których była wielokrotna mistrzyni olimpijska Simone Biles.

Wydawało się, że wybuch skandalu doprowadzi do rozpadu drużyny „Czosnkowych dziewczyn". Annie poszła na urlop macierzyński, urodziła syna. Panie wkrótce ponownie nawiązały jednak współpracę z Gallantem i zaczęły przygotowania do igrzysk. – Są dla mnie jak córki. Powrót do nich był dla mnie prostą decyzją – mówi doświadczony szkoleniowiec na łamach „Wall Street Journal".

Chcą się dobrze bawić

Cztery lata temu w rundzie głównej turnieju olimpijskiego Koreanki uległy tylko Japonkom, którym później zrewanżowały się w półfinale. Dopiero w walce o złoto zatrzymały je Szwedki. Igrzyska odbyły się w Pjongczangu, więc popisami na własnym lodzie rozkochały w sobie Koreę tak, że – jak chwaliła się tamtejsza telewizja KTV – sprzedaż czosnku po imprezie wzrosła o 40 procent.

Teraz wróciły. Marzą o półfinale i nikt już ich nie zlekceważy. – Zasadniczo postanowiłyśmy, że przede wszystkim będziemy się na tych igrzyskach dobrze bawić. Chcemy pokazać nasze najlepsze zagrania, zamiast martwić się o wyniki – zapowiada Annie. – Te igrzyska, w porównaniu z poprzednimi, to prawdziwy relaks – dodaje Gallant.

Turniej olimpijski zaczęły od trzech zwycięstw w sześciu meczach, ale wciąż są w grze. Cztery najlepsze drużyny awansują do półfinału. Walka o złoto odbędzie się ostatniego dnia igrzysk. Niewykluczone, że wówczas znów najpopularniejszym warzywem w Korei Południowej będzie czosnek.

Sporty zimowe
Leszek Laszkiewicz, były hokeista: Potrzebujemy pieniędzy na szkolenie
Sporty zimowe
Mistrzostwa świata Dywizji IA. Polscy hokeiści walczą o powrót do elity
Sporty zimowe
Natalia Sidorowicz w życiowej formie przed igrzyskami. Zaskoczyła samą siebie
Sporty zimowe
Historyczny sukces polskiego łyżwiarstwa. Sześć medali w jeden weekend
Sporty zimowe
Jak Władimir został Władkiem. Semirunnij polskim medalistą w łyżwiarstwie szybkim