Fotoreporter amerykańskiego dziennika w niedzielę rano sfotografował znicz olimpijski. Na fotografii nie widać płomienia, zapalonego podczas ceremonii otwarcia igrzysk 4 lutego. Zgodnie z tradycją, olimpijski ogień przekazywany jest przez sztafetę z greckiej Olimpii do miejsca rozgrywania igrzysk, a następnie od niego zapalany jest olimpijski znicz, który płonie do końca turnieju.
Gazeta spytała o sprawę Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), ten odesłał ją do organizatorów igrzysk w Pekinie. "Nasz zespół ze Stadionu Narodowego w Pekinie powiedział, że z olimpijskim zniczem i płomieniem wszystko jest w porządku" - stwierdził rzecznik komitetu organizacyjnego igrzysk. "Być może to śnieg wpłynął na widoczność" - dodał. W niedzielę Pekin i okolice nawiedziły obfite opady śniegu. Z tego powodu rozegranie dwóch konkurencji przełożono na poniedziałek, a zmagania alpejczyków toczyły się w trudnych warunkach.
Czytaj więcej
Nie milkną echa udanego dla reprezentacji Polski konkursu na normalnej skoczni na igrzyskach w Pekinie, podczas którego brązowy medal wywalczył Dawid Kubacki.
Olimpijski ogień to, obok pięciu kół na fladze olimpijskiej, najbardziej rozpoznawalny symbol igrzysk. W przeszłości raz zdarzyło się, że ogień zgasł. Doszło do tego w 1976 r. na igrzyskach w Montrealu z powodu burzy. Jeden z pracowników użył zapalniczki i gazety, by ponownie rozpalić płomień. Po interwencji MKOl rozpalony przez pracownika ogień zgaszono, a następnie zapalono ponownie, tym razem przy użyciu zapasowej pochodni, zgodnie z protokołem igrzysk.