Ostatnie skoki Polaków przed igrzyskami mogą przywrócić nadzieję na dobre wyniki w Pekinie, przynajmniej tak to wyglądało w piątek, dniu otwarcia zawodów Pucharu Świata w Willingen.
Najpierw Kamil Stoch i Piotr Żyła popisywali się długimi skokami podczas serii treningowych, potem w konkursie drużyn mieszanych Żyła i Dawid Kubacki też nie ustępowali Słoweńcom, Austriakom, Norwegom i Niemcom. Słabość dwójki polskich pań, Kingi Rajdy i Nicoli Konderli nie pozwoliła na walkę o lepsze miejsce, niż szóste (strata do Słowenii była zatem duża – 299,5 punktu), ale i tak oglądanie polskich prób męskich wreszcie łączyło się z niemałą satysfakcją.
Wisienką na torcie był prolog rozegrany zamiast kwalifikacji (do Willingen przybyło tylko 47 skoczków, więc nie było potrzeby wykluczenia kogokolwiek z zawodów). Tę serię wygrał, skoczywszy 146 m w znakomitym stylu Kamil Stoch, Piotr Żyła zajął czwarte miejsce, Dawid Kubacki siódme, Paweł Wąsek dziewiąte – takich wyników w tym sezonie na skoczniach PŚ nie widziano.
Pozytywnego wrażenia nie psuje nawet fakt, że z udziału w prologu zrezygnowali Karl Geiger, Ryoyu Kobayashi i Markus Eisenbichler. Inni świetni skoczkowie byli, walczyli i nie dali rady polskiej czwórce. Od poziomu Stocha i kolegów nieco odstawał tylko Stefan Hula.
W polskiej ekipie wreszcie pojawiły się uśmiechy, wreszcie nie było smutnych ucieczek przed mediami i zakłopotania przy pytaniach o formę. – Trochę było mi nawet smutno, że trener mnie nie wybrał do konkursu drużyn mieszanych, ale z drugiej strony jeszcze nie wszystko jest w porządku z moją kontuzjowaną kostką, muszę być ostrożny i jej nie przeciążać, więc może i dobrze, że nie skakałem tak wiele – mówił Kamil Stoch do kamery Eurosportu.