Decyzja zapadła po naradzie, jaką Zbigniew Boniek odbył z UEFA. Wcześniej PZPN konsultował się z Izraelską Federacją Piłkarską oraz Ambasadą Polski w Tel Awiwie. Mimo napiętej sytuacji w Izraelu po kilkakrotnym ataku rakietowym ze Strefy Gazy uznano, że ani polskim piłkarzom, ani grupie około 2 tysięcy polskich kibiców wylatujących na mecz nie grozi niebezpieczeństwo. Żadna linia lotnicza nie odwołała rejsów do Tel Awiwu, gdzie w piątek wyląduje nasza reprezentacja.
Swoboda gry
Jak mogliśmy usłyszeć, sytuacja w Izraelu nie powoduje nadmiernej nerwowości wśród piłkarzy. – Jeżeli będzie 1 procent niebezpieczeństwa, to nie polecimy – mówi Arkadiusz Reca. Wtóruje mu kolega ze SPAL Ferrara Thiago Cionek, bo pewnie taką deklarację usłyszeli ze strony PZPN. I słusznie, bo to nie są żarty. Ale jednocześnie Cionek dodaje, że na mistrzostwa Europy do Francji kadra też leciała z duszą na ramieniu, bo zagrożenie atakami terrorystycznymi było bardzo duże, a do kilku tragicznych zdarzeń niestety doszło.
Nie miało to żadnego wpływu na przygotowania drużyny do meczów, poza świadomością zawodników, że bezpiecznie nie jest. Na bardzo dobrze chronione stadiony terroryzm jednak nie dotarł. Sytuacja polityczna w Izraelu jest inna, ale można wierzyć w zapewnienia strony izraelskiej, że nic niebezpiecznego się nie wydarzy.
Pod względem sportowym mecz też nie powinien powodować nadmiernych emocji.