Powodem są liczne skandale dopingowe w światowym kolarstwie i samej niemieckiej grupie. „Zdecydowaliśmy się na ten krok, by uchronić markę T-Mobile od skojarzeń z nieuczciwą rywalizacją sportową” – napisał w oświadczeniu Hamid Akhavan, szef firmy. Deutsche Telekom zmienił tym samym swoją wcześniejszą decyzję. W sierpniu operator komórkowy zapewniał, że będzie sponsorował grupę aż do 2010 roku.
9 listopada o zakończeniu współpracy z grupą poinformowała firma Adidas ubierająca kolarzy grupy T-Mobile.
Zawodnicy, którzy mają z nią podpisane ważne kontrakty, nadal będą się ścigać w cyklu Pro Tour, ale z nowym sponsorem i pod nowym szyldem. Ekipa prowadzona przez amerykańskiego menedżera Boba Stapletona będzie się nazywać Team High Road.
Upadek T-Mobile uzupełnia ponury obraz kryzysu światowego kolarstwa.Z rocznym budżetem 12 milionów euro, skądinąd jednym z najwyższych wśród ekip Pro Tour, niemiecka ekipa, funkcjonującą w zawodowym peletonie od 1991 roku, nie stanowiła wielkiego obciążenia finansowego dla Deutsche Telekom – firmy zatrudniającej 250 tysięcy pracowników, której obroty tylko w trzecim kwartale 2007 roku wyniosły 15,69 miliarda euro. Nie chodzi jednak o pieniądze, lecz o wizerunek sponsora, który podupadał nieustannie, od kiedy w lipcu 2006 roku okazało się, że ówczesny lider ekipy Jan Ullrich jest zamieszany w praktyki nielegalnego dopingu krwi w tzw. aferze Puerto wykrytej w Hiszpanii. Ullrich to jedyny niemiecki kolarz, który wygrał Tour de France (1997).
Potem do dopingowych praktyk sam przyznał się Duńczyk Bjarne Riis, zwycięzca Tour de France 1996 w barwach Telekomu. Wiosną tego roku całą prawdę o sukcesach niemieckiej grupy wyjawił masażysta Telekomu, wyznając, że zabroniony środek EPO był w niej w powszechnym użyciu. Do jego stosowania otwarcie przyznał się Eric Zabel, król sprinterów w Tour de France.