Otylia Jędrzejczak, obchodząca wczoraj 24. urodziny, pytana po przedpołudniowych eliminacjach, w których zajęła czwarte miejsce, o szanse w finale, tylko się uśmiechnęła i odpowiedziała pytaniem: Dobrze czy źle? Zobaczymy wieczorem.
Po 50 m była jeszcze daleko, ale w połowie dystansu mistrzyni olimpijska z Aten na 200 m stylem motylkowym przegrywała tylko z wyrywającą co sił do przodu Węgierką Emese Kovacs. Po sześciu nawrotach (150 m) Jędrzejczak płynęła już samotnie po złoty medal i rekord świata należący do Chinki Yu Yang.
– Uwierzyłam w ten rekord dopiero, gdy przy wyniku 2.03.53 zobaczyłam literki WR (rekord świata – lepszy od poprzedniego o 0,51 s). Po pierwszych 50 m pomyślałam, że płynę za wolno, choć płynęłam bardzo szybko i, jak mi potem powiedziano, trener Paweł Słomiński krzyczał: – Jak nie umrze, będzie dobrze. I było lepiej, niż sądziłam – powiedziała Jędrzejczak. To pierwszy rekord świata na krótkim basenie w polskim pływaniu, i to zawodniczki, która od lat powtarza, że zdecydowanie woli wyścigi na dłuższej pływalni.
Najlepsza polska pływaczka powiedziała jeszcze, że bardzo pomógł jej wspaniały, zwycięski występ Pawła Korzeniowskiego na 400 m stylem dowolnym. – Razem trenujemy, więc jego sukces bardzo mnie uspokoił – przyznała Otylia. – Będziemy się z Przemkiem Stańczykiem pilnować i nie odpuścimy nikomu. Nie wiem, kto wygra, eliminacje były trudne, rywale pływali bardzo szybko – mówił przed finałem Korzeniowski, który rok temu zdobył na tym dystansie brązowy medal.
W eliminacjach Korzeniowski miał trzeci czas, a Stańczyk, mistrz świata na 800 m z Melbourne, piąty. Do finału nie awansował Mateusz Sawrymowicz, mistrz świata na 1500 m. Zajął wprawdzie ósme miejsce, ale przepisy mówią, że o medale mogą walczyć najwyżej dwaj pływacy z jednego kraju. Sawrymowicz nie był rozczarowany, i tak więcej szans dawał kolegom. – Sądzę, że będą na podium. Nie wykluczam złotego medalu – oceniał.