Rz: Czy zgodzi się pan, że pierwszy dzień mistrzostw zaczął się znacznie lepiej, niż skończył?
Piotr Woźnicki:
Na pewno apetyty były większe. Skoro zawodnik w eliminacjach bije rekord życiowy i potem mówi, że może być w finale lepszy, to trudno nie mieć nadziei na medal. Okazało się, że czasem odczucia nie odpowiadają możliwościom. Pierwszy wynik Pawła Korzeniowskiego daje jednak nadzieję na dobre starty w stylu motylkowym.
A jak pan oceni szóste miejsce Przemysława Stańczyka?
Rano on także wydawał się mocniejszy, myśleliśmy, że kontroluje wyścig tak, by nie stracić wiele sił. Po pomiarze kwasu mlekowego okazało się, że awans kosztował go dość dużo. Może na 800 m pójdzie mu lepiej, lecz już na dwóch kolejnych imprezach, w Debreczynie i w Eindhoven, nie pływa tak szybko jak kiedyś. Czujemy niepokój.