Jestem o nas dziwnie spokojny

Pomocnik reprezentacji Polski specjalnie dla „Rz” o pewności siebie, podniesionych głowach i atutach drużyny Leo Beenhakkera

Publikacja: 27.05.2008 03:08

Jestem o nas dziwnie spokojny

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Z jednej strony oczekiwania kibiców są duże, bo reprezentacja Polski w świetnym stylu przeszła eliminacje. Z drugiej jednak – nauczeni przykładem poprzedniego mundialu – fani boją się nawet marzyć o wyjściu z grupy. Jesteście gotowi stanąć wreszcie na wysokości zadania?

Mariusz Lewandowski: Przede wszystkim dużo będzie zależało od psychiki. Na takim turnieju nie można przestraszyć się rywala. Jeśli tak się stanie, nie pokażemy swoich umiejętności, tylko zostawimy je w szatni, a tam nikt nie będzie mógł ich oglądać. Na boisku pojawi się za to 11 gości, którzy będą mieli pretensje sami do siebie. Musimy wreszcie uwierzyć w swój charakter, przede wszystkim przed pierwszym meczem z Niemcami.

To dobrze, że turniej zaczynamy od takiego uderzenia?

To bardzo dobrze, bo nawet statystyki pokazują, że w meczach otwarcia faworyci często zawodzą. My wolimy chyba grać jako drużyna skazywana na porażkę, bo wtedy coś się w nas buntuje i chcemy pokazać, że tak zwani eksperci mocno się pomylili, oceniając nasze możliwości. Jesteśmy naprawdę dobrą drużyną i mamy dobrego trenera, który potrafi wykrzesać z nas wszystko co najlepsze, a do tego odpowiednio nastawić psychicznie. Mistrzostwa Europy nie są dla nas zwieńczeniem udanych eliminacji, tylko początkiem czegoś nowego. Nie awansowaliśmy na turniej za piękne oczy i pora udowodnić to tym, którzy jeszcze nie wierzą.

Co takiego robi Leo Beenhakker, że wszyscy jesteście nim zachwyceni?

Takich trenerów przez całą swoją karierę spotkałem tylko kilku. Beenhakker ma inny sposób dotarcia do każdego zawodnika. Nie jesteśmy dla niego masą, tylko osobowościami. Każdy inną, bo każdy z nas do uwierzenia w siebie potrzebuje czegoś innego. Niektórzy trenerzy nawet jak spotykają się z zawodnikami w cztery oczy, to puszczają taką samą taśmę z magnetofonu. A Leo jest inny, z jednym pożartuje, drugiego postraszy. Zbiera indywidualności, a potem buduje silny zespół, w którym panuje świetna atmosfera. Poza tym wprowadził dużą dyscyplinę. Wielkość reprezentacji buduje małymi rzeczami, za to jest ich naprawdę dużo.

Czujecie, że wszyscy jedziecie na tym samym wózku?

Tak, jest inaczej niż było wcześniej. Podstawowa różnica tkwi w podejściu zawodników. Trener wymaga, ale też nagradza. Widać, że każdy zawodnik ma szansę grać w tej reprezentacji, jeśli na to zasłuży. Nawet ci skreśleni przez wielu w kadrze potrafią się podnieść z kolan, bo wraca im wiara w siebie.

Ma pan wrażenie, że Beenhakker lubi takich zawodników jak pan – mocnych, silnych i grających ostro?

Beenhakker ma w składzie takich zawodników, jakich potrzebuje, a jeżeli na pozycji defensywnego pomocnika potrzebuje kogoś grającego tak jak Lewandowski, to tylko się cieszę. Trener wie, że nigdy nie cofnę nogi, że ambicją nadrabiam swoje ewentualne braki. Każdemu z nas każe jednak robić to, co potrafimy najlepiej, i jeżeli tak jest rzeczywiście, to powstaje niezła mieszanka. Wygrywamy tylko wtedy, jeśli jesteśmy jednością, bo nawet jeśli jedno ogniwo nie funkcjonuje jak należy, od razu psuje się cała maszyna.

Zgodzi się pan, że w naszej drużynie nie ma gwiazd?

Gwiazdą jest drużyna. Nie jesteśmy zespołem, który potrafi grać bardzo widowiskowo w każdym meczu, nie radzimy sobie tak dobrze z atakiem pozycyjnym, jak na przykład Portugalia. Nie jesteśmy też tak dobrze wyszkoleni technicznie, a jednak potrafiliśmy wygrać eliminacje. Wiele drużyn myślało już, że z nami pójdzie łatwo, po czym odbijały się od ściany. Jesteśmy silni i dobrze zorganizowani. Nie wiem, skąd to się u mnie bierze, ale jestem pewien, że przygotujemy się do turnieju perfekcyjnie. Jestem dziwnie spokojny, że naszym kibicom ten turniej na długo zapadnie w pamięć. Na dwóch poprzednich turniejach jak wielkie były oczekiwania, tak później rozczarowania. To nas przerosło i czas najwyższy, by wyrzucić wreszcie wszystkie śmieci z głów, żeby nie kalkulować, tylko wyjść na boisko i wygrać. Potrafimy to zrobić.

Z Niemcami nie wygraliśmy nigdy...

Wiemy, że tak jest, ale przecież ciągłe o tym przypominanie nie ma sensu. Co mamy mówić: „Ojej, ale będzie ciężko. Ojej, jak wygramy to będzie cud”? Jesteśmy już inną reprezentacją i wszystko zależy tylko od nas. Może już na początku meczu będzie jakaś okazja, którą wykorzystamy, i strzelimy gola. A wtedy będzie nam już bardzo ciężko wydrzeć zwycięstwo. Statystki pokazują, że kiedy obejmujemy prowadzenie, rzadko tracimy punkty, bo potrafimy się bronić i grać z kontrataku. Żeby tylko się nie spalić i grać swoje...

Niemcy nie są w najwyższej formie. Kryzys mają Miroslav Klose, Lukas Podolski, Lens Lehmann w Arsenalu bronił tylko w kilkunastu meczach...

Tak, ale przecież także nie wszyscy nasi zawodnicy mają miejsce w jedenastkach klubowych. Trzeba się skupić na sobie. Mamy kilku doświadczonych graczy, którzy grali w Lidze Mistrzów, Pucharze UEFA czy silnych ligach europejskich. Tak samo Niemcy. I to jest podstawa do wiary w sukces. Nasi rywale nie zejdą poniżej pewnego poziomu, zwłaszcza po trzech tygodniach spędzonych we własnym towarzystwie. Na zgrupowaniu nie da się pogorszyć formy, można ją tylko poprawić, a nawet zbudować zupełnie inną drużynę.

Rzeczywiście w Donaueschingen możecie dokonać cudu i być dużo lepszym zespołem niż przed zgrupowaniem?

Oczywiście. Na 8 czerwca wszystko będzie gotowe. Na razie trenujemy bardzo ciężko, bo dwa razy dziennie po dwie godziny, więc narastać będzie siła fizyczna, a brakować może szybkości. Kilka dni przed meczem trener zacznie jednak trochę nam odpuszczać, żeby wróciła świeżość i chęć gry. To bardzo precyzyjny plan.

Mam wrażenie, że wreszcie podnieśliście głowę. Nawet kiedy próbują was podpuszczać niemieccy dziennikarze, mówicie, że nie boicie się ich reprezentacji.

Potrafiliśmy wygrać bardzo trudną grupę eliminacyjną, a teraz mielibyśmy pojechać na Euro ze spuszczonymi głowami? Kogo mielibyśmy się obawiać? Niemców? Nie widzę w grze tej drużyny wielkiego polotu. Owszem – biegają, są silni, ale bez przesady: nie należą do mistrzów gry kombinacyjnej, nie mają wielu schematów. Silniejszą drużyną wydają się już Chorwaci.

O Austrii przyjęło się mówić, że jest najsłabszym finalistą. Nam jednak mecze z gospodarzami turniejów nigdy nie wychodziły...

Nikt nie przypisuje sobie trzech punktów jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, ale musimy wierzyć w siebie. Rzadkością było przecież, że gospodarze nie wychodzili nawet z grupy. Będą im pomagać ściany, będzie ich niosła publika, dlatego nie możemy sobie pozwolić na choćby chwilę dekoncentracji. Ale możemy wygrać z Austrią. Nie jedziemy do Wiednia, żeby pozwiedzać, tylko żeby popsuć im humory.

Dla pana Euro jest szansą na wypromowanie się do nowego klubu. Od jakiegoś czasu mówi pan, że chciałby opuścić Szachtar.

Ja już mam wstępne oferty, jestem po rozmowach i na mistrzostwach mam jedynie robić to, co do tej pory. Trzeba zająć się grą, bo ewentualny kontrahent i tak wie, na co mnie stać, a jeśli myślałbym o transferze, mogłoby się to odbić na mojej dyspozycji. Jeśli zawiedziemy, być może zostanę w Szachtarze, a jeśli odejdę – to tylko do mojej wymarzonej ligi angielskiej.

Mariusz Lewandowski ur. 18 maja 1979 roku w Legnicy. Kluby: Zagłębie Lubin (do 1998), Groclin Grodzisk Wlkp. (do 2001), Szachtar Donieck. Z tym klubem zdobył cztery mistrzostwa Ukrainy, trzy Puchary Ukrainy i Superpuchar Ukrainy. Został wybrany do jedenastki wszech czasów klubu. W reprezentacji Polski rozegrał 44 spotkania, zdobył 3 bramki (debiut 10 lutego 2002 z Wyspami Owczymi 2:1). Wystąpił w dwóch spotkaniach podczas MŚ w 2006 roku (z Niemcami i Kostaryką).

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?