Van Bastenowi namnożyło się w ostatnich dniach przyjaciół, a i starzy znajomi o nim nie zapominają. „Mamy nadzieję, drogi Marco, że będziemy ci mogli dziękować nie tylko za fantastyczny futbol, jaki pokazuje twoja drużyna, ale i za przysługę, którą możesz oddać swojemu staremu koledze Roberto i swoim licznym włoskim wielbicielom” – pisze Arrigo Sacchi w swoim felietonie w „La Gazzetta dello Sport”.
Sacchi to trener van Bastena z wielkiego Milanu, wspomniany Roberto to oczywiście Donadoni, jeden z wielu piłkarzy tamtej drużyny, którzy dziś prowadzą reprezentacje lub znane kluby. O jaką przysługę chodzi, też nie trzeba tłumaczyć.
Od zwycięstwa nad Francją trwa zabawne chwilami przeciąganie liny. Włoscy i francuscy dziennikarze dociekają, czy Holendrzy na pewno są w stanie zagrać dziś nie gorzej niż w dwóch poprzednich meczach i zwyciężyć, a rumuńscy chwytają się każdego argumentu świadczącego, że jednak nie. Szukają ich nie tylko w obozie Holendrów.
Trener francuskich mistrzów świata z 1998 roku Aime Jacquet już pogratulował rumuńskiej reprezentacji awansu. „Holendrzy nie będą chcieli się spocić, ich trener, mając zapewniony awans, da odpocząć swoim najlepszym piłkarzom. Czy to jest uczciwe? A co znaczy uczciwość w futbolu? Zrobiłbym dokładnie tak jak van Basten, gdybym był na jego miejscu” – mówi Francuz w wywiadzie dla rumuńskiej „Gazeta Sporturilor”.
Van Basten przed meczem dawał do zrozumienia, że wybierze kompromis: gra będzie taka jak dotychczas, ale piłkarze inni. Najbardziej zmęczeni muszą odpocząć, podobnie jak zawodnicy, którzy mają żółte kartki – Nigel de Jong i Andre Ooijer.