Na zdjęciach z wtorkowego meczu z Rumunią można zobaczyć, jak Sabia Boulahrouz przytula męża gratulując mu zwycięstwa. Przyjechała do Szwajcarii razem z grupą żon i narzeczonych holenderskich piłkarzy. O tym, że trafiła do szpitala, Boulahrouz dowiedział się w środę podczas popołudniowego treningu, ze Stadionu Olimpijskiego w Lozannie odjechał w eskorcie policji. Wieczorem przyjechali tam również jego najbliżsi przyjaciele z reprezentacji: Ruud van Nistelrooy, Edwin van der Sar, Nigel de Jong i Robin van Persie. Wczoraj o 10.46 na stronie holenderskiej federacji pojawiła się informacja, że urodzona w 24 tygodniu ciąży Anissa zmarła. Holendrzy na prośbę piłkarza odwołali zaplanowane wcześniej śniadanie z dziennikarzami, ale kilka godzin później Marco van Basten ogłosił, że Boulahrouz chce pojechać z reprezentacją do Bazylei na ćwierćfinałowy mecz z Rosją.
Miało go w ogóle nie być na tych mistrzostwach. Gdy van Basten robił swój casting, wybierając 23 reprezentantów, Boulahrouza wykreślił z listy jako ostatniego. Dopisał go znowu, gdy kontuzja wykluczyła z Euro 2008 Ryana Babela. A potem trener zaskoczył wszystkich, zmieniając przed pierwszym meczem ustawienie obrony tak, by znalazło się w niej miejsce dla piłkarza wypożyczonego z Chelsea do Sevilli. To John Heitinga usiadł na ławce, a Boulahrouz we wszystkich grupowych meczach grał na prawej stronie.
Głośne "Boula-boula, boula-boula, Bou-la-hrouz!" słychać z trybun po kilka razy podczas każdego meczu Holendrów. Wesley Sneijder i van Persie mogą strzelać gole, van der Sar ratować drużynę w bramce, ale holenderscy kibice najbardziej lubią właśnie jego. Nie tylko za to, że ze wszystkich holenderskich piłkarzy w tym turnieju najczęściej odbiera piłkę rywalom. Bardziej za poczucie humoru poza boiskiem, za szaleństwo w oczach, gdy zaczyna się mecz. Przydomka "Khalid Kanibal" nie dostaje się za nic. Mundial w Niemczech Boulahrouz skończył czerwoną kartką w meczu drugiej rundy z Portugalią. Uderzył łokciem Luisa Figo, brutalnie sfaulował Cristiano Ronaldo. Droga bez zjazdu
"Kanibal" to przezwisko od kolegów z drużyny. On sam mówi o sobie "maminsynek". - Moja młodość to była droga szybkiego ruchu bez żadnej możliwości zjazdu w bok. Miałem niewyparzony język i żyłem w swoim świecie - wspomina. Jego rodzice przyjechali do Holandii z Maroka. Khalid urodził się w Maassluis jako jedno z ich dziewięciorga dzieci. - I najbardziej uciążliwe dla rodziców - mówi. Gdy miał szesnaście lat, zmarł ojciec. Musiał zacząć utrzymywać rodzinę, a przede wszystkim dojrzeć: wcześniej wyrzucono go z juniorskich drużyn Ajaksu i Haarlemu.
W następnym klubie, AZ Alkmaar, też w końcu uznali, że jest bardziej ciężarem niż pomocą. - Przez dwa lata po śmierci ojca nie mogłem dojść ze sobą do ładu - opisuje czas buntu. "Jego podejście do życia było proste: Jestem Khalid, i co mi zrobicie?" - wspominał w wywiadzie dla "Het Parool" Hans van Koning, wówczas trener rezerw AZ. Van Koning zobaczył w nim coś, czego poprzedni trenerzy nie potrafili dostrzec, ale miał już dość ciągłych wizyt w szkole i przekonywania, że Khalid to tak naprawdę grzeczny chłopak, tylko czasami wstępuje w niego diabeł.