Andrzej o kupione mecze nie pytał, bo nie wiedział o tym, że zwycięstwa na własnym boisku w eliminacjach mistrzostw Europy z Kazachstanem i Belgią nie zostały wywalczone po sportowej walce. A wie już o tym podobno pół Polski. Polska od początku wiedziała dużo. Radosław Majewski nie pojechał na Euro, bo pertraktował z klubami z Premiership, a Beenhakker wolałby, żeby było to holenderskie Groningen. Selekcjoner wymienił Dariusza Dudkę w gronie czterech piłkarzy, którzy na Euro nie zawiedli, bo piłkarz zerwał ponoć rozmowy z Lazio, żeby zacząć pertraktować z Feyenoordem Rotterdam. No i Jakub Błaszczykowski. Był zdrowy, a mimo to trener wysłał go do domu tuż przed rozpoczęciem mistrzostw. Oczywiście po to, żeby grał Wojciech Łobodziński, oczywiście po to, żeby sprzedać go do Holandii. Błaszczykowski miał nawet powiedzieć, że Łobodziński może mu ewentualnie buty wyczyścić i o tym wiedzą wszyscy. Dzwonią z Polski i tylko upewniają się, czy to prawda.
Chorwaccy dziennikarze pytali mnie czy Maciej Żurawski na pewno był kontuzjowany, bo oni wiedzą o konflikcie, tak zwanym „bankowym”. Beenhakker przyjechał na Euro z kontraktem z WBK, który każe mówić mu o tym, że konto w tym banku jest najlepsze, a tymczasem kapitan reprezentacji woli trzymać pieniądze w Eurobanku. Przynajmniej w tym kontekście Holandia nie pojawia się jako epicentrum zła. Tutaj zwyczajnie poszło o kasę.
O kasę poszło też Bogusławowi Kaczmarkowi, który dostał za małą premię za awans do mistrzostw i od tamtej pory przestał się odzywać. Teraz jest pierwszym chętnym do zwolnienia Beenhakkera, mimo że szans na zostanie jego następcą nie ma żadnych. Beenhakkera zwalnia też Włodzimierz Smolarek, miejsce zamieszkania - Rotterdam. Montuje front w PZPN, namawia do krytyki wszystkich posunięć selekcjonera.
Leo zamknął się ponoć w hotelu, by odpocząć od tych kopniaków. Co prawda to nieistotne, ale okazało się, że Adam Kokoszka chyba wyjedzie do Włoch, Dudki w Feyenoordzie nie ma, Łobodziński zostaje w Wiśle, Błaszczykowski sam poinformował trenera o tym, że z Niemcami i Austrią raczej nie będzie mógł zagrać, Kaczmarek przyznał, że premie zostały ustalone przed początkiem eliminacji i każdy wziął tyle, ile miał obiecane, a Smolarek Beenhakkerowi jest wdzięczny, że dopiero za jego kadencji Ebi sprawdził się w reprezentacji. Przynajmniej w eliminacjach.
W Beenhakkera kopać może teraz każdy. Nie wiadomo po co go zatrudnialiśmy. Narobił tylko bałaganu, a przecież meczu na wielkiej imprezie nie wygrał nawet prowadząc Holandię.