Wiedziałem że będzie finiszował znakomicie, widziałem go w finale 400 dowolnym. Miałem dopiero czwarty czas w eliminacjach, płynąłem nie na którymś ze środkowych torów, ale na szóstym i chwilami czułem się jakbym był poza basenem. Nie mogłem cały czas kontrolować co robi Park, dlatego starałem się mu uciec na pierwszych 100 metrach. Taki był plan ustalony z trenerem Bobem Bowmanem. Mam szczęście, że mi się udało. W pewnym momencie spojrzałem przez prawe ramię i zobaczyłem, że wyprzedzam Parka o długość ciała. Ale dopiero na kilka przeciągnięć rękami przed metą byłem pewien, że już mnie nie dogoni.
Igrzyska w Atenach i nieudana pogoń za Spitzem są mimo wszystko dla pana przestrogą?
Motywacją. Nienawidzę przegrywać, trzecie miejsca mnie nie interesują. Gdy się nie uda, po prostu pracuję jeszcze ciężej. Poprawiam wszystkie elementy do znudzenia. Teraz wreszcie jestem z siebie zadowolony. Skok jest taki jaki trzeba, nawroty też.
Ciężko było zostawić za sobą emocje sztafety 4x100 m dowolnym?
Przyjaciele jeszcze wiele godzin później przysyłali mi esemesy: „Nie możemy zasnąć. Jak ty możesz spać po czymś takim?”. Odpowiadałem: „Właśnie nie mogę, muszę odpisywać na esemesy”. Zaproponowałem im, że omówimy to po kolejnym finale.
Będzie jakiś prezent dla Jasona Lezaka za to co zrobił na ostatniej zmianie?