[b][link=http://blog.rp.pl/fafara/2009/08/11/stadionom-na-odsiecz" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Większą wartość przedstawia tor wyścigów konnych na Służewcu, którego powierzchnia wynosi 138 hektarów. Taki kawał gruntu w środku miasta to niewyobrażalny skarb, z którego, gdyby nie specjalna ustawa, konie już dawno zostałyby przegonione przez deweloperów.
Gorzej ma się sprawa z kilkoma innymi warszawskimi obiektami, nad losem których posłowie, jak znam życie, raczej się pochylą. Chodzi o tereny zajmowane przez zasłużone dla warszawskiego sportu kluby: Skrę, Marymont, Hutnika oraz Gwardię. Rzecz dotyczy znacznie mniejszej powierzchni niż ta, którą zajmuje tor wyścigowy, ale na tyle dużej, że da się tam spokojnie zbudować biurowce, apartamentowce oraz centra handlowe.
Wszystkie te historie różnią się między sobą szczegółami, inna jest sytuacja własnościowa każdego z obiektów, inne pomysły na zagospodarowanie. Wątkiem wspólnym jest wizja wypierania sportu przez biznes: częściowe lub, jak w przypadku Gwardii, całkowite. Informacje o niepewnym losie stadionów Skry, Marymontu, Hutnika i Gwardii znalazłem na kolumnach miejskich oraz w ursynowskim tygodniku „Passa”.
Działy sportowe takich tematów nie podejmują, bo to nudziarstwo. Ważniejsza jest lista obecności polskich piłkarzy na ławkach rezerwowych w zagranicznych klubach. No a poza tym, nic jeszcze się nie stało – wspomniane obiekty popadają wprawdzie w ruinę, ale wciąż istnieją. Może temat stanie się bardziej interesujący, kiedy ślad po nich zaginie.