Premiership rozpieszcza ostatnio kibiców. Jeszcze nie opadł kurz po meczach Manchesteru City z Arsenalem i Tottenhamu z Manchesterem United, a już czeka kolejna dawka emocji, również poza boiskiem.
Niedzielne popołudnie z piłką zacznie się walką o wpływy w Manchesterze. Znakomity start sezonu w wykonaniu City nie zrobił żadnego wrażenia na sir Aleksie Fergusonie. – City w ostatnich latach nic nie osiągnęło, a teraz mówi się o nich tylko z powodu kolejnych transferów – stwierdził menedżer United. – Naszym największym rywalem zawsze będzie Liverpool. Historia pokazuje, że to są prawdziwe derby.
Ferguson nie zapomniał o kampanii reklamowej City: billboardzie z Carlosem Tevezem w nowych barwach i napisem „Witamy w Manchesterze”. – To był głupi i arogancki pomysł – uważa Ferguson, który w rewanżu nazwał City „małym klubem z małą mentalnością”. – Chcą pokazać ludziom, że są królami miasta. Pokażemy im, że tak nie jest – dodaje Patrice Evra, obrońca United. Tevez nie wyleczył jeszcze kontuzji i w derbach raczej nie zagra. Fergusona to nie interesuje, uważa, że większym osłabieniem będzie brak prawdziwej gwiazdy City Emmanuela Adebayora. Napastnik z Togo został zawieszony za atak na Robina van Persiego (rozciął mu korkami twarz i nadepnął na rękę). Na razie na trzy mecze, ale kara może się wydłużyć, gdy władze angielskiej federacji zajmą się prowokacyjnym zachowaniem Adebayora, które doprowadziło do zamieszek na trybunach. Atak City praktycznie przestał istnieć, kontuzjowani są również dwaj inni napastnicy: Robinho i Roque Santa Cruz.
Po derbach Manchesteru swoje święto będą mieli też kibice w Londynie. Lider Chelsea sprawdzi inny zespół z mistrzowskimi aspiracjami – czwarty w tabeli Tottenham. Chelsea wszystkie mecze w tym sezonie wygrywa według podobnego scenariusza: pozwala się wyszaleć rywalom, a później przystępuje do ataku. Na próbę wystawiła nerwy kibiców nawet w spotkaniu ze słabym Stoke (2:1). – Nie będziemy się tylko bronić. Mam samych ofensywnych zawodników, nie jestem w stanie nakłonić ich do innej gry. Zaatakujemy od początku – zapowiada Harry Redknapp, trener Tottenhamu, który w tym sezonie zaskoczył już Liverpool.
Olympique Lyon znów gra na miarę oczekiwań. Cztery ligowe zwycięstwa i trzy punkty w inauguracyjnym meczu Ligi Mistrzów z Fiorentiną (1:0) wystarczyły, by odżyły marzenia o potędze. Kolejny przeciwnik, PSG, zaczął sezon dobrze, ale porażka z Monako – po golach w 85. i 88. minucie – trochę popsuła nastroje. Koncentracja to pięta Achillesowa piłkarzy z Paryża: dwie z sześciu bramek stracili już w doliczonym czasie. W niedzielę będą musieli sobie radzić bez zawieszonego za czerwoną kartkę pomocnika z Beninu Stephane’a Sessegnona i tureckiego napastnika Mevluta Erdinga, który leczy kontuzję.