W sobotę pod stadionem Polonii można było odnieść wrażenie, że do Bydgoszczy przyjechali wszyscy sprzedawcy trąbek. Na trybunach była cała Polska od Krosna po Leszno.
Było święto, bo Gollob miał tu wygrać po raz ósmy w karierze. Kibice wierzyli, że nawet jeśli odbierze Crumpowi mistrzostwa świata, to zdobędzie drugie w karierze srebro i też będzie się z czego cieszyć. Natasza Urbańska zaśpiewała hymn (w tempie Edyty Górniak) i można było zaczynać.
Zadanie było niemal niemożliwe do wykonania. Crump nie mógł zdobyć więcej niż sześciu punktów, a Gollob musiałby wygrywać wszystkie biegi, żeby stanąć na najwyższym stopniu podium. Optymiści przypominali, że Australijczyk wraca po kontuzji, ale Gollob twierdził, iż mimo kłopotów rywala nie wierzy w sukces.
Spotkali się już w pierwszym biegu. Gollob ruszał z zewnętrznego toru, a lider w środku, bliżej krawężnika. Polak wygrał start i nie oddał prowadzenia do końca, ale tuż za nim metę minął Crump. W kolejnym starcie Australijczyk znów był drugi, niewiele jednak brakowało, a byłby niżej. Gollob nie rezygnował. Za to, co zrobił w ósmym biegu, powinien zostać mistrzem świata. Źle wystartował, ale się nie poddał. Miejsca między Leigh Adamsem a krawężnikiem było tylko tyle, by zmieścić przednie koło. Polak jednak po wyjściu z wirażu był pierwszy i nie oddał prowadzenia do mety.
Kilka chwil później Gollob popełnił jednak błąd. W wyścigu 12. przyjechał trzeci i w tym momencie stało się jasne, że mistrzem świata nie zostanie. Australijczyk w wyścigu nr 13 nie dał rywalom szans. Ustępujący mistrz świata Pedersen przyjechał drugi.