[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/fafara/2009/11/24/z-zycia-malarzy-pokojowych/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Otóż fachowiec ten, wykonując na drabinie swoją pracę, zobaczył na szafie, w miejscu niewidocznym z dołu, kilka zakurzonych przedmiotów. Wśród nich złoty pierścionek z jakimś cennym kamieniem oraz butelkę koniaku. Pierścionek oddał, a koniak od razu wypił. „Bo każdy, proszę pana, ma swoją granicę uczciwości” – stwierdził filozoficznie.
Nie ulega wątpliwości, że ta granica w przypadku piłkarza Henry’ego została przekroczona. Gdyby rzecz działa się w meczu towarzyskim i gdyby premią za strzelenie gola nie był awans do finałów mistrzostw świata, to Francuz być może podbiegłby natychmiast do sędziego i przyznał się, że zagrał ręką. Ale pokusa okazała się zbyt wielka. W bardzo podobnych sytuacjach nie potrafili zachować się przyzwoicie Diego Maradona, Jan Furtok i wielu innych sportowców, niekoniecznie piłkarzy.
Nie ma co daleko szukać. Przedwczoraj podczas meczu tenisowego z udziałem Łukasza Kubota partner deblowy Polaka Austriak Olivier Marach próbował uchylić się przed piłką lecącą na aut. Sędzia nie widział dokładnie sytuacji, więc zapytał tenisistę, czy piłka musnęła go czy nie. Marach stanowczo zaprzeczył. Ale w telewizji, gdy pokazano sytuację na zwolnionych klatkach, widać było co innego. Przyznanie się do oszustwa po meczu – wszystko jedno: godzinę, miesiąc czy rok po gwizdku arbitra – nie ma nic wspólnego z uczciwością. Sędzia uznał bramkę, wynik spotkania został zatwierdzony, więc szczerość, na jaką zdobył się Henry, może budzić co najwyżej politowanie lub złość. Potrzebna była błyskawiczna reakcja, autentyczny odruch przyzwoitości. Pytałem fachowców: arbiter, słysząc wyznanie piłkarza, musiałby podyktować rzut wolny dla Irlandii, a Henry’ego ukarać żółtą kartką. Sprawiedliwości stałoby się zadość.
Henry być może straciłby w kraju na popularności, kilku kolegów przestałoby mu podawać rękę, ale zrobiłby coś niesamowicie ważnego dla światowego sportu i dla samego siebie. Niestety, nie zrobił, bo to przekraczało jego granice uczciwości. Gdyby odnieść tę sytuację do historii opowiedzianej mi niegdyś przez malarza pokojowego, to Henry zachował sobie cenny pierścionek, a butelkę koniaku wspaniałomyślnie oddał właścicielom.